Anna B miała chłopaka już od pierwszej klasy liceum ogólnokształcącego. Na studiach mieszkali razem na stancji. Po zakończeniu studiów największym ich marzeniem było wziąć ślub i już na zawsze być złączonym sakramentem na dobre i na złe. Byli tak bezgranicznie zakochani. Wzięli ślub zaraz po obronie prac magisterskich. Oboje skończyli prawo, po studiach zatrudnili się w dobrej i renomowanej firmie prawniczej i rozpoczęli staż konieczny do zrobienia aplikacji adwokackiej i zdania egzaminu adwokackiego. Byli razem, mieli full wypas pieniędzy i uważali, że są szczęśliwi. Postanowili na razie cieszyć się szczęściem we dwoje i … zwiedzać świat. Po pięciu latach beztroskiego życia we dwoje zdecydowali się na dziecko i… klapa. Anna nie mogła zajść w ciążę. Odwiedzili wielu lekarzy, wszyscy mówili, że wszystko z nimi w porządku, a ciąży jak nie było tak nie ma. Anna zaczęła wariować. Uznała, że szczęście ją opuściło, że rodzina bez dzieci jest niepełna, a kobieta bezdzietna jest niespełniona. Co miesiąc robiła test ciążowy i wmawiała sobie, że widzi na nim dwie kreski. Wmówiła sobie nawet objawy ciąży: kiedy z jakiegoś powodu okres jej się zatrzymał, miała mdłości i częste parcie na mocz. Cieszyła się, że są to objawy ciąży. Przy tym była nie do życia. Cały czas zestresowana, podenerwowana, z lada powodu wybuchała złością lub płaczem. Mąż zaczął myśleć, jak ją uszczęśliwić i podjął starania o zapłodnienie in vitro. I stał się cud. Po pięciu latach bezowocnych starań, w wieku czterdziestu dwóch lat Anna zaszła w ciążę. Urodziła zdrowego synka. Dziś jej synek ma pięć lat, jej mąż szaleje na punkcie potomka, dziecko ponownie scementowało ich miłość. Dziś Anna jest bezgranicznie szczęśliwa. Mówi: „Kobieta jest szczęśliwa jak jest spełniona, a spełnienie daje jej dziecko.” Co to jest szczęście?
Znany polski filozof i etyk Władysław Tatarkiewicz napisał traktat pt. „O szczęściu.” Szczęście to pojęcie abstrakcyjne i do jego pojmowania zdolni są ludzie, którzy mają zdolność do przeżywania odczuć abstrakcyjnych. Czy jednak osoba niepełnosprawna umysłowo jak np. osoba z zespołem Downa nie może być szczęśliwa? Może! Taka osoba przeżywa szczęście. Jej zaś rozumienie szczęścia, proste, nieskomplikowane i dla nas wybitnie inteligentnych naiwne, jest bardziej prawdziwe niż to, kiedy my inteligentni cytujemy naukowe definicje szczęścia. Czy naprawdę rozumiemy te definicje? A może ten niepełnosprawny umysłowo swoją definicję szczęścia rozumie lepiej?
Szczęście jako pojęcie abstrakcyjne pojawia się w filozofii, psychologii, religii.
Wg. encyklopedycznej definicji szczęście to emocja spowodowana doświadczeniem ocenianym przez podmiot jako pozytywne. W historii filozofii szczęściem zajmowano się już od starożytności. W związku z podejściem do szczęścia powstały style i metody życia. Dwa najbardziej znane, a wywodzące się ze starożytności to epikureizm i stoicyzm. Epikureizm przejawia się w tym, że sytuacja życiowa jest miarą przyjemności życiowych. Hasłem epikurejczyków jest: Kochaj życie i nie stroń od przyjemności życiowych! Najpiękniejszy przykład epikureizmu pokazanego jako piękno odchodzącego antycznego świata dał Henryk Sienkiewicz w postaci swojego bohatera w Quo vadis Petroniusza – patrycjusza rzymskiego i doradcę oraz przyjaciela cesarza Nerona. Stoicyzm polega na tym, że siła charakteru uniezależnia człowieka od zmiennych okoliczności. Twórcą stoicyzmu był grecki filozof Zenon z Kition, a w Rzymie Nerona jego najwybitniejszym przedstawicielem był Seneka.
Najpiękniejszą definicję szczęścia dało chrześcijaństwo. Szczęście w chrześcijaństwie przejawia się w przykazaniu : Miłuj Bliźniego swego jak siebie samego! Szczęście w chrześcijaństwie to miłość do ludzi i miłość do Boga. Według św. Tomasza z Akwinu Absolutne Szczęście to bezpośredni kontakt z Bogiem. A nie dotrze się bliżej Boga jak kochając drugiego człowieka…
Najbardziej znana teoria szczęścia w psychologii to: Szczęście polega na zaspokajaniu potrzeb. Potrzeby są policzalne, a największe szczęście jest wtedy jak są zaspokojone wszystkie potrzeby. Psychologia wyróżnia pięć podstawowych potrzeb uszeregowanych wg. stopnia poziomu intelektu. Najprostsze potrzeby to potrzeby fizjologiczne / jedzenie, picie, seks/, następne to potrzeba bezpieczeństwa, potem potrzeba przynależności i miłości, następnie szacunku, a najwyższą potrzebą jest potrzeba samorealizacji. Można zaspokajać potrzeby pojedynczo i czuć się szczęśliwym. Można degradować zaspokajanie potrzeb po kolei, by dotrzeć do najwyższej samorealizacji. Psycholodzy są zgodni, że człowiek naprawdę jest szczęśliwy, kiedy zaspokaja wszystkie pięć potrzeb. W podanym na początku przykładzie bohaterka jest szczęśliwa, bo ma kochanego męża, dającą satysfakcję pracę, miłość i dziecko. Ma zaspokojone wszystkie pięć potrzeb. Ważny też jest szacunek. Człowiek może mieć wszystko, może mu się wydawać, że jest szczęśliwy. Kiedy nie ma szacunku u ludzi, nie czuje się komfortowo, jest zestresowany, ma obniżoną samoocenę. Nie jest szczęśliwy!!!
Każdy zdrowy psychicznie człowiek marzy, by powiedzieć, że jest zadowolony z życia. A jest? Moja babcia mówiła kiedyś: „Przeżyj życie tak, abyś na łożu śmierci mogła powiedzieć, jestem szczęśliwa! Czy w życiu trzeba być stoikiem czy epikurejczykiem? Wieczny dylemat człowieka. Ja uważam, że zdrowy psychicznie człowiek winien być w życiu epikurejczykiem. Chwytaj dzień! I przeżyj go tak jakby dzień pierwszy życia miał być ostatni! Ale… nie zapomnij przy tym, że jesteś człowiekiem. Bo człowieczeństwo to najwyższe szczęście, To zjednoczenie Bogiem! Droga do Boga i… do szczęścia!
Jestem prawnikiem, psychologiem i dziennikarzem, w kolejności, w której napisałam. W dziennikarstwie piszę co mi w duszy gra, ale uważam by było to sensowne, miało treść i spełniało społeczną rolę.
Jest jeszcze jedno pojęcie szczęścia, to pojęcie neurologiczne. Rozpowszechniane przez zwolenników tzw. teorii chemii w psychiatrii. Zwolennicy jej uważają, że nie ma w mózgu freudowskiego podziały na sferę jażni i podświadomości. Ich zdaniem mózg to wyłącznie substancja materialna, a jego działanie polega na prawidłowym poziomie i przepływie substancji chemicznej w mózgu. Zakłócenie poziomu tej substancji wywołuje choroby psychiczne, dlatego dziś tak popularne jest wśród psychiatrów leczenie schizofrenii farmakoterapią. Obecnie jednak coraz częściej odchodzi się od teorii chemii. Coraz więcej lekarzy psychiatrów uważa, że Freud miał rację dzieląc sferę psychiczną mózgu ja jażń super jażń i podświadomość. Z tym że sfera podświadomości jest obecnie zupełnie niepoznana i nie wiadomo, czy człowiek kiedykolwiek ją pozna. A dowodem na obalenie teorii jest to, że… farmakoterapia w schizofrenii daje tylko iluzję wyleczenia: wycisza objawy wytwórcze jak omamy i urojenia, a w ogóle nie leczy objawów ujemnych, jak depresja, wycofanie z życia, zaburzenia myślenia i kojarzenia. Zgodnie z teorią chemii szczęście to wydzielanie tzw. hormonów szczęścia, czyli endorfin. Zgodnie z tą teorią człowiek najbardziej zadowolony wydziela ich najwięcej. Z wydzielaniem endorfin związane jest działanie całego organizmu człowieka. Jak człowiek wydziela ich za mało, to szwankuje organizm, powodowane są np. bóle głowy czy żołądka. Człowiek który wydziera nadprodukcję hormonów szczęścia jest zdrowy, choroby same się cofają, co czasami wierzący uważają za cud. To są naukowe definicje szczęścia, a ludzie niech wierzą w szczęście jakie chcą. Byle byli szczęśliwi!!!