Ostatnio światowa opinia publiczna żyje nadużyciami, jakich dopuszcza się policja. Spowodowanie śmierci podczas zatrzymania murzyńskiego przestępcy wywołało rozruchy w całych Stanach Zjednoczonych. Dostało się nawet najpiękniejszemu amerykańskiemu filmowi „Przeminęło z wiatrem”. Zwolennicy praw ludności afroamerykańskiej w Stanach Zjednoczonych domagali się wstrzymania dystrybucji filmu, bo… ich zdaniem promuje rasizm. Także w Polsce ostatnio coraz częściej ujawniane są przykłady nieudolności policji, że boję się powiedzieć, bestialstwa i sadyzmu jej funkcjonariuszy. Głośna zrobiła się sprawa narkomana z Lubina, którzy zmarł podczas obezwładniania przez policję. Sprawa badana jest w prokuraturze pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci przez interweniujących funkcjonariuszy. Potem prasa podała przypadek obywatela ukraińskiego, który prawdopodobnie miał być pobity na posterunku we Wrocławiu. Dzisiaj znowu Onet podał news, o tym , że szesnastoletni imigrant z Iraku zmarł w dziwnych okolicznościach po „wypychaniu” go z polskiej granicy po jej nielegalnym przekroczeniu. Dostał bardzo dziwnego krwotoku z przewodu pokarmowego. O naruszeniach prawa przez funkcjonariuszy bezpieczeństwa publicznego jest głośno na całym świecie. Jest to bolączka każdego kraju. Dlaczego organy porządku publicznego, które powinny sprawiać, by obywatel czuł się w kraju bezpieczny, nadużywają swoich uprawnień? Dlaczego tak słaba jest weryfikacja osób wstępujących do policji? Na te i inne pytania stara się odpowiedzieć polski film pt. „Żeby nie było śladów”.
Film „Żeby nie było śladów” opowiada o słynnej sprawie Grzegorza Przemyka, syna opozycyjnej poetki Barbary Sadowskiej, pobitego na śmierć na posterunku milicji. Film jest odtworzeniem z akt sprawy działań prokuratury i sprawy sądowej oraz zakulisowych działań Służby Bezpieczeństwa w sprawie tego zabójstwa. Opowiada także o bezprecedensowej odwadze polskiej młodzieży w czasach Komuny i ich umiłowaniu dążenia do prawdy bez żadnych relatywnych kompromisów.
Film zaczyna się, kiedy w 1983r maturzysta Grzegorz Przemyk z kolegami świętują i cieszą się, że zdanego egzaminu pisemnego z matury i snują plany na studia. Ucieszeni z dorosłości maturzyści wypili butelkę wina. Na drugi dzień Grzegorz Przemyk razem z Kolegą Jurkiem Popielem idą i radują się ulicami Warszawy. Zatrzymuje ich patrol milicji. Chcą ich legitymować. Chłopcy odmawiają i zostają siłą zgarnięci na posterunek milicji. Na posterunku Grzegorz odmawia okazania dowodu osobistego i mówi, że Stan Wojenny został zawieszony. Dwaj milicjanci zaczynają go być pałami, potem kopać, a kiedy upadł deptali po nim. Wchodzi sierżant i mówi: Bijcie trak, by nie było śladów. Jurka Popiela, który chciał pomóc koledze, siłą przytrzymywali z daleka. Głównym bohaterem jest Jurek Popiel, jako jedyny świadek przestępca. Nieprzytomnego Grzegorza oddają w ręce wezwanych sanitariuszy i mówią, że jest niezrównoważony psychicznie, naćpany i że sam się okaleczył. Jurek także dociera do szpitala i zawiadamia matkę Grzesia. Ta na własną odpowiedzialność odbiera syna, bo lekarz pogotowia nie chciał słuchać, że Grzegorz został pobity i kazał go zabrać do szpitala psychiatrycznego. W domu Grzesiowi się pogarsza. Zawieziony do szpitala lekarze ratują mu życie, ale nie przeżywa operacji. Zrobiona sekcja zwłok jednoznacznie stwierdza, że został śmiertelnie pobity. Lekarz patolog powiedział matce, że jego narządy wewnętrzne były w takim stanie, jakby walec po nim przejechał, a potem zawrócił i jeszcze raz przejechał. Matka powiedziała, że będzie walczyła o sprawiedliwość. O pobiciu na posterunku przez milicję mówi Rozgłośnia Polska radia BBC. Sprawa dociera do Kiszczaka jako ministra spraw wewnętrznych. Kiszczak mówi, że okażemy wobec świata dobrą wolę i damy sprawę prokuratorowi zbliżonemu do opozycji. Co najwyżej skaże się paru sadystycznych milicjantów. Sprawa się toczy. Jurek Popiel rozpoznał podczas okazania sprawcę pobicia , choć mu to bardzo utrudniono. Zeznawał także w prokuraturze. Prokurator rejonowa, bardzo rozsądna sporządziła akt oskarżenia stawiając milicjantom zarzuty pobicia ze skutkiem śmiertelnym. Akt oskarżenia trafił do Prokuratora Generalnego Ruska, ale zanim go zatwierdził trafił na posiedzenie Biura Politycznego. Tam trwała zażarta dyskusja, ale ostatnie słowo należało do generała Jaruzelskiego. Ten, którego twarz była ukryta za ciemnymi okularami i nie było widać na niej żadnego uczucia powiedział: Sprawa jest priorytetowa. Koordynować ją będzie sekretarz do spraw bezpieczeństwa, ale urząd gen. Kiszczaka niech robi, co do niego należy. Wtedy Kiszczak zmienił zupełnie front. SB zaczęło mataczyć. Odebrano sprawę prokurator z Prokuratury Rejonowej, a przekazano do Prokuratury Wojewódzkiej, wyjątkowo głupiej prokurator, ale za to robiącej co jej władza każe. SB zaczęło działać. Na rodzinę Popielów znalazła haki, założono w ich mieszkaniu podsłuch i szantażem zmuszono ojca Jurka do donoszenia na syna. Z góry przyszło polecenie, by oskarżyć sanitariuszy. SB zastraszyło sanitariusza i zmusiło go do przyznania się. Tymczasem esbecji nie udało się zmusić Jurka do zmiany zeznań. Kiedy dowiedział się, że ojciec na niego donosił, wykrzyczał: Wypierdalam z tego esbeckiego domu! Poszedł do Barbary Sadowskiej. W końcu jednak SB wygrało. Przedstawiło akt oskarżenia na sanitariuszy, a sprzeciwiającego się mu Prokuratora Generalnego Ruska na drugi dzień Rada Państwa odwołała ze stanowiska. Dotarli także do Barbary Sadowskiej. Ojciec Jurka powiedział, że jak nie nakłoni syna do zmiany zeznań, to opublikują jej miłosne listy do jego syna, a on zawiadomi o tym biskupa. Barbara Sadowska na pierwszej rozprawie wycofała się z funkcji oskarżyciela posiłkowego. Zeznawał Jurek. Prokurator na procesie zachowywała się jak… obrońca oskarżonych milicjantów. zadawała Jurkowi, czyli głównemu świadkowi oskarżenia nic nie znaczące pytania. Scena się kończy, jak Jurek pokazuje palcem na oskarżonych i krzyczy: To oni zabili Grześka, a ten mówił: Bijcie tak , aby nie było śladów! Na sali rozpraw pełno było publiczności. Potem widzimy Jurka jak wymiotuje w ubikacji i na końcu triumfalna mina Kiszczaka, kiedy mu mówią; Zwyciężyliśmy! Sanitariusze dostali po dwa lata, milicjantów uniewinniono! Ostatnia scena: Barbara Sadowska na konferencji prasowej przy niej ksiądz Popiełuszko i mówi: Ta sprawa to kompromitacja polskiego wymiaru sprawiedliwości! I końcowe napisy: Barbara Sadowska zmarła na raka płuc w 1986r i została pochowana razem z synem. W latach dziewięćdziesiątych próbowano skazać sprawcę, ale sądy wyższej instancji uchylały wyroki, by w 2010r. Sąd Najwyższy orzekł , że sprawa się przedawniła. Tak zakończyła się sprawa Grzegorza Przemyka.
Film jest dobry, a nawet bardzo dobry. Może się podobać każdemu widzowi i temu wyrafinowanemu, co lubi kino polityczne i temu zwykłemu, co lubi ciekawą fabułę i sensacyjną akcję. Bo to film historyczny oparty rzetelnie na dokumentach i aktach IPNu i sądowych. Zawiera też pewną dozę fikcji literackiej, jak spekulacje na temat mataczenia służby Bezpieczeństwa i sytuację domową u głównego bohatera oraz jego bezkompromisową walkę z systemem. To oczywiście fikcja literacka, ale… tak mogło być. I jest w filmie pożądana, bo powoduje, że nie jest on suchą kroniką historyczną, a ciekawym filmem akcji z wątkami psychologicznymi. Zwłaszcza kiedy pokazuje walkę bohaterów ze sobą o to, by jak twierdzą uratować rodzinę idąc na współpracę z SB a zachować honor. Najlepszym przykładem jest ojciec Jurka. Fikcją jest także pokazanie matactw SB, ale… wielce prawdopodobne. Bo tak w PRL działały Służby Specjalne. Podobało mi się, że film odbrązowił Kiszczaka. Pokazał, że to była wyjątkowa menda, która nie cofnie się przed żadnym świństwem, by osiągnąć swój cel. Film obnażył mechanizmy władzy w PRL. Władza działała tak, jak jej zagrał Kiszczak, bo zapewne na każdego miał haki. W demokratycznej Polsce mścił się na Wałęsie nawet zza grobu, kiedy to wdowa po nim zaproponowała opanowanemu przez Prawo i Sprawiedliwość IPNowi kupno esbeckich akt agenta Bolka, rzekomo akt Lecha Wałęsy. Moim zdaniem to Kiszczak wydał decyzję pacyfikowania Lubina w dniu 30 sierpnia 1982r, decyzję oczywiście wydaną ustnie nie pisemnie, ale dała SB zielone światło do przygotowania i przeprowadzenia mordu w Lubinie, z porozumieniem się z jednostką radziecką w Legnicy włącznie. Czy Kiszczak miał także haki na gen. Wojciecha Jaruzelskiego? Wg. mnie jedynym zgrzytem filmu było … pokazanie gen. Jaruzelskiego jako kanalii i bezuczuciowego komunistycznego aparatczyka. W tym względzie film wbija się w modny obecnie trend plucia na Jaruzelskiego. Ja znałam gen. Jaruzelskiego i trudno mi uwierzyć, by był taką kanalią / pokazany w filmie jak wyzuty z uczuć w ciemnych okularach siedzi na posiedzeniu Biura Politycznego i bezuczuciowym głosem daje Kiszczakowi zielone światło do działania. A wiadomo , jak działało SB/ . To przecież Jaruzelski był wcześnie rano 31 sierpnia 1982r w Lubinie i zakazał im strzelania do ludzi, a po prowokacji w dniu 31 sierpnia 1982r na jego rozkaz ZOMOwcom w Lubinie w dniu 1 września 1982r odebrano ostrą amunicję. Film bardzo dobrze pokazuje metody i bezwzględność działania komunistycznej esbecji. Tak było! I szkoda, że… na filmie cała sala była dla mnie. Film powinna zobaczyć zwłaszcza młodzież, bo to wspaniała lekcja historii i przesłanie: Róbmy wszystko, by nigdy już nie doszło do przerostu służb specjalnych nad władzą polityczną! Ten film to polska propozycja do Oscara i… trzymam kciuki, by choć otrzymał nominację, bo jest jej wart. Na Festiwalu w Wenecji otrzymał owację na stojąco. Włosi w systemie totalitarnym nie żyli, SB i jej działania są im obce, ale … chyba nie za bardzo? Chyba Włosi też mieli problemy z nadużyciami władzy przez policję i zrozumieli go jako odsłaniający metody działania policji. To film przede wszystkim polski, ale ma też problematykę ogólną. Tak działa policja czy służby specjalne na całym świecie. I to największy plus filmu. A czy policja powinna tak działać?
Pamiętna jest sytuacja z procesem o korupcję posłanki Sawickiej, oskarżonej na podstawie prowokacji agenta CBA Tomka. Sędzia Tuleya skazując Sawicką wytknął CBA stosowanie ubeckich metod i złożył do prokuratury doniesienie o popełnieniu przestępstwa przez szefa CBA Kamińskiego. Dziś Kamiński został ułaskawiony przez prezydenta Dudę i pełni nadal zaszczytną funkcję w obecnej władzy, a na sędziego Tuleyę posypały się gromy. Od zniesławień medialnych, czyli posądzania go, że został sędzią z nadania komunistycznej SB aż do próby skompromitowania go na drodze sądowej i wytoczenia mu postępowania dyscyplinarnego przed Izbą Dyscyplinarną Sądu Najwyższego za jakieś błahe uchybienie proceduralne, a grozić mu może… nawet pozbawienie praw wykonywania zawodu sędziego. Sprawa sędziego Tuleyi podzieliła społeczeństwo na temat metod działania służb specjalnych. Jedni mówią, że jeśli chodzi o odkrycie przestępstwa i udowodnienie go sprawcy odpowiednie służby mają prawo używać wszelkich środków, wg zasady: cel uświęca środki, inni twierdzą, że państwo obowiązuje prawo i że wobec przestępcy też się powinno przestrzegać praw człowieka. Tylko czy człowiek co z premedytacją łamie normy jakie wyznaczyło społeczeństwo ma prawo być chroniony przez normy prawa człowieka, które ustala do społeczeństwo? Ja uważam, że nie! Przestępca sam zdecydował łamiąc normy społeczne, że nie należy mu się ich ochrona. Ludzie się buntują, że przestępca siedzi w więzieniu, gdzie ma wikt i opierunek, odtwarzać DVD w celi i leży bykiem na pryczy, bo nie ma obowiązku pracować/ Resort Ziobry chciał taki obowiązek wprowadzić wobec alimenciarzy, ale… coś się rozmyło!/ i jeszcze sąd mu… przyznaje odszkodowanie za to, że ma celę za ciasną. Moim zdaniem to paranoja!!! Wielu ludzi uważa, że przestępców powinno się wysyłać do rosyjskich gułagów, by wycinali tajgę. Ja tak daleko nie idę w ich karaniu. Mimo wszystko społeczeństwa współczesne na tyle dojrzały, by nie stosować już średniowiecznych kar. Jednak moim zdaniem kara powinna być dotkliwa i odstraszać sprawcę od popełnienia przestępstwa, choćby przez to by bał się iść do więzienia. Dziś mamy takie sytuacje, że bezdomni jesienią celowo popełniają drobne kradzieże, by na zimę dostać się… do ciepłego więzienia.
A jak powinna działać policja? Odpowiedź jasna, zgodnie z prawem , ale skutecznie. Dziś obserwuje się, że policja nadużywa swojej władzy, a ciemna liczba / stosunek niewykrytych przestępstw do wykrytych / jest wysoka, bo policja nie jest skuteczna. W nas ciągle jeszcze pozostały naleciałości komunistyczne. Ciężko jest je wykorzenić ze świadomości społecznej. W metodach działania policji tym bardziej. Pewnie dopiero nasze wnuki uwolnią się od komunistycznej mentalności? Jak w latach dziewięćdziesiątych śpiewali aktorzy w Kabarecie w Kabarecie Olgi Lipińskiej „Słychać starą pieśń Systemowi cześć Dziś zaczerpnął nazwę z greki, lecz zachował swojską treść…”
Jestem prawnikiem, psychologiem i dziennikarzem, w kolejności, w której napisałam. W dziennikarstwie piszę co mi w duszy gra, ale uważam by było to sensowne, miało treść i spełniało społeczną rolę.