Policja w społeczeństwach nigdy nie cieszyła się dużym szacunkiem. Nie da się bowiem ukryć, że policja jest państwowym organem nacisku i służy władzom państwowym. Peerelowska milicja obywatelska skompromitowała się w oczach społeczeństwa polskiego pacyfikowaniem protestów społecznych, które zwłaszcza w Stanie Wojennym były krwawe ze strzelaniem ostrą amunicją do ludzi włącznie. Pierwsze co zrobiono w latach dziewięćdziesiątych po wprowadzeniu demokracji to zlikwidowano milicję obywatelską, a utworzono policję państwową. Dziś już policja nie ma nic wspólnego z milicją, bo nawet charakterystyczne niebieskie mundurki zmieniono na granatowe, a fason mundurów przypomina mundury policji amerykańskiej. Czy przez to polska policja państwowa zasługuje na większy szacunek niż dawna milicja?
Za Komuny o milicji chodziły kawały. Polski naród humorem starał się zagłuszać swój strach przed peerelowskim aparatem represji. Szczególnie taki dowcip o milicji pamiętam do dzisiaj. Idzie dwóch milicjantów i mały chłopczyk pyta ich o godzinę. – Nie mamy zegarka! – Odpowiada milicjant. – Nie mają zegarka! U komunii nie byli! – Śmieje się chłopczyk, Milicjantom głupio się zrobiło i kupili sobie zegarek. Kiedy znowu na ulicy mały chłopczyk spytał ich o godzinę, popatrzyli na zegarek i jeden powiedział: – Mała wskazówka na dwójce, duża na szóstce!
Właśnie obejrzałam bardzo dobry liryczny film francuski o pracy policjantów pt. „Nocny Konwój”. Film jest adaptacją powieści Hugo Borisa. Film opowiada o pracy trzech policjantów, którzy pracują w paryskim posterunku i na co dzień borykają się z interwencjami w sprawie drobnej przestępczości. Bohaterami jest trzech policjantów, policjantka Virgine, murzyński policjant Aristide i ich dowódca Erik. Film pokazuje perypetie osobiste każdego z tej trójki i ich służbę. Pokazuje te same sceny z punktu widzenia każdego z nich. Film zaczyna się sceną, kiedy służba więzienna budzi nielegalnego imigranta z Azerbejdżanu. Potem pokazana jest rodzina Virgine, jej mąż, który się nią nie interesuje i widzimy Virgine jak załatwia sobie w klinice zabieg aborcji. Dowiadujemy się, że Virgine ma romans z kolegą z pracy murzynem Aristide i że mówi mu, że dziecko jest jego. Virgine , Aristide i Erik zgłaszają się na nocną akcję, mają konwojować na lotnisko nielegalnego imigranta, który ma być deportowany do Azerbejdżanu. W ośrodku dla uchodźców trwa pożar. Policjanci przejmują konwojowanego. Podchodzi do nich pani z organizacji praw człowieka żeby się wstrzymali, bo złożono apelację do Trybunału Praw Człowieka. Virgine odmawia, mówi, że ma rozkaz odwieźć go na lotnisko i nie może sama decydować. W samochodzie jednak czyta jego akta, z których się dowiaduje, że był torturowany w swojej ojczyźnie i że gdy tam wróci grozi mu śmierć. Zachodzi w niej moralna przemiana, uczucia biorą górę nad służbistością i przekonuje swoich kolegów, nawet najbardziej służbistego dowódcę Erika, by wypuścili konwojowanego. Zatrzymują się w lesie i wychodzą z samochodu, konwojowany jednak nie ucieka, nie zna francuskiego i nie rozumie policjantów i boi się, że chcą go zabić. Odwożą go więc na lotnisko. Kiedy jednak wracają, Virgine widziała zdeterminowanie uchodźcy, by nie zostać deportowany i jego reakcję na wsadzenie do samolotu. Wraca i przekonuje straż graniczną, by go nie odsyłali. Zyskali dwa dni, przynajmniej do czasu rozpatrzenia apelacji przez Trybunał Praw Człowieka. Film kończy się sceną, kiedy Virgine rezygnuje z aborcji, idą razem z Aristidem trzymając się za ręce. Erik wyjechał na urlop i ostatnia scena, kiedy patrzy w dal, na morze.
Film mi się podobał. Poszłam na niego, bo tytuł „Nocny Konwój” zasugerował mi, że to thriller. To jednak film obyczajowo – psychologiczny. Pokazuje pracę policji i rozterki stróży prawa między służbistością a uczuciami. W filmie uczucia w policjantach wygrywają. Tylko czy w realu tak powinno być, jeśli chodzi o pilnowanie przestrzegania prawa przez policję? Film nie daje na to odpowiedzi. Zostawia to do przemyślenia widzowi, czego wyrazem jest ostania scena, kiedy dowódca patrzy na morze. I to jest siła tego filmu! Nie traktuje widza jako ograniczonego umysłowo, któremu trzeba wyłożyć wszystko kawę na ławę. Zostawia widza zamyślonego. Film wykorzystał ciekawy chwyt narracyjny. Pokazał te same sceny z punktu widzenia każdego z bohaterów. Film dzieli się na scenki zatytułowane: Virgine, Aristide, Erik i ostatnia, Deportowany. To oryginalne i ciekawe założenie i sprawia, że bardziej są wyeksponowane rozterki moralne bohaterów. Konwojowany uchodźca nie odzywa się przez cały film, ale dzięki temu widzimy cały tragizm tej postaci. Czy film komponuje się w obecną poprawność polityczną w postępowaniu z imigrantami? Wielu przeciwników imigracji cudzoziemców na Europę pewnie powie, że tak? Film zostawia widza z tym pytaniem, z zastanowieniem się nad własnym człowieczeństwem. I to jest siła tego filmu!
Policja to odwieczny problem społeczeństwa. Czy policja ma bronić władzy czy społeczeństwa? Nie na darmo w gwarze przestępczej policję nazywa się obraźliwie psy. O nadużyciach milicji za Komuny każdy wie. Obecny rząd nawet ukarał ludzi reprezentujących tę formację obniżając im emerytury, które dostawali z puli MSW. Zwolennicy obecnej władzy w Polsce, czyli Prawa i Sprawiedliwości, mówią, że bardzo dobrze i przy każdym proteście przeciwko władzy hejtują, że to bunt byłych esbeków, bo im obniżono emerytury. Twierdzenie krzywdzące i niesłuszne. Sprawa milicji nie jest taka prosta! Byli milicjanci, zwłaszcza w ZOMO, którzy nadgorliwie wykonywali rozkazy komunistycznej władzy i brutalnie pacyfikowali społeczeństwo. Ale byli też porządni, którzy bronili porządku prawnego. Trzeba pamiętać, że jak za Komuny obywatelowi w parku chuligan wyrwał torebkę, to obywatel nie krzyczał: Kaczyński na pomoc! tylko Milicja! Dlatego potraktowanie wszystkich milicjantów jednakowo jest niesprawiedliwe. Rząd jednak okazał bezsilność: nie miał środków, by sądzić funkcjonariuszy SB, którzy nadużywali władzy, więc zastosowali odpowiedzialność zbiorową.
Obecna policja także podczas ostatnich wydarzeń zachowała się nie w porządku. Brutalnie pacyfikuje protesty społeczne, kobiet przeciwko zakazowi aborcji z powodu wad płodu i obecnie anty covidowców przeciwko obostrzeniom epidemiologicznym. Policja niewątpliwie ma rozkaz rządu na brutalne pacyfikowanie nielegalnych protestów. Rząd chce zastraszyć społeczeństwo. Jednak protestujące kobiety same nie zachowywały się w porządku. Po co były wtargnięcia do kościołów i zakłócanie mszy? Po co były wulgarne napisy na murach kościołów? Same sprowokowały władzę do brutalnych działań policji. Nawet jeśli te incydenty były prowokacją, by zohydzić społeczeństwu protesty kobiet, to były one naganne. I działania policji były adekwatne do zagrożenia…
Odwieczny dylemat o policji: psy czy… anioły stróże? Trzeba pamiętać, że policjanci to ludzie z ludzkimi ułomnościami. Obecnie zaś nie ma chętnych do pracy w policji, nie przeprowadza się skrupulatnie psychologicznej kwalifikacji chętnych do pracy w policji. Czy tak powinno być? Policja broni porządku prawnego, a zatem sami policjanci powinni być przykładem moralnym dla obywatela. Idea fixe? Julian Tuwim napisał w wierszu, by społeczeństwo powinno się buntować, jeśli władza działa przeciw niemu: „Rżnij karabinem w bruk ulicy!” Czy tak powinien postąpić policjant, kiedy władza nadużywa władzy? Oj, nie doczekamy się tego! Policja to zmilitaryzowana formacja, rozkaz to rozkaz! I chyba dobrze? Nie wyobrażam sobie, by policjant broniący naszego bezpieczeństwa powiedział kiedyś jak poseł, który zerwał sejm: Wolne, nie pozwalam! Bezpieczeństwo społeczeństwa ponad wszystko?
Jestem prawnikiem, psychologiem i dziennikarzem, w kolejności, w której napisałam. W dziennikarstwie piszę co mi w duszy gra, ale uważam by było to sensowne, miało treść i spełniało społeczną rolę.