My – pokolenie, których dzieciństwo i chmurna i durna młodość przypadła na czasy realnego socjalizmu, zostaliśmy wychowani w fałszywym kulcie pracy. W tamtych czasach wartościowym człowiekiem był człowiek pracy, a podstawową wartością była praca. Jednocześnie w tamtych czasach nie uczono nas, że praca powinna nam dawać satysfakcję i prowadzić do samorealizacji człowieka, a wartością był ten, kto pracował, śmieciem społecznym był tak zwany niebieski ptak, czyli ten, kto nie był zatrudniony w państwowym zakładzie pracy. Czasy stalinowskie wprowadziły współzawodnictwo pracy. Promowany był tzw. przodownik pracy, który wykonał największy procent normy. Przodownicy mieli otwartą drogę do zaszczytów i awansów, niejednemu człowiekowi zrobiono przy tym krzywdę. Późniejsze czasy, to promowanie zasady: czy się stoi, czy się leży, dwa patole się należy. W socjalizmie każdy musiał mieć pracę, tworzono więc fikcyjne etaty, satyrycy się śmieli, że pracownicy w zakładach pracy przelewali z pustego w próżne, a na koniec miesiąca każdy miał zapewnioną pensję, To się zmieniło, kiedy w latach dziewięćdziesiątych wprowadzono kapitalizm i demokrację. Praca stała się wartością, która prowadzi do samorealizacji człowieka. Pojawił się wyścig szczurów…
Danuta T. zawsze marzyła, by w życiu osiągnąć karierę, skończyć wymarzone studia, mieć dobrą pracę. Od dzieciństwa jej życie było podporządkowane temu celowi. Nie miała koleżanek, nie miała sympatii, tylko się uczyła i miała w szkole świadectwo z paskiem, maturalne też. Poszła na prawo i… klops. Na drugim roku postrach siała krwawa Barbara – niezwykle wymagająca wykładowczyni z prawa administracyjnego. Danuta T. dwa razy oblała u niej egzamin i ją usunęli ze studiów. Poszła pracować do urzędu, ale nie wytrzymała stresu związanego ze świadomością, że zawiodła swoje wyobrażenia o sobie, do tego dołączyła obsesyjna obawa, że ludzie w pracy się z niej śmieją, bo oblała studia. Zaczęła się dziwnie zachowywać. Kiedy bez przyczyny rzuciła się na współpracownicę, wezwano pogotowie i trafiła do szpitala psychiatrycznego. Stwierdzono u niej schizofrenię paranoidalną. Kiedy ją podleczono, nie miała do czego wracać, w pracy czekało na nią wypowiedzenie. Nie mogła także znaleźć innej pracy, bo kiedy dowiadywano się, że się leczyła w szpitalu psychiatrycznym, jej telefon milczał. Załatwiono jej rentę. Dziś jest dwadzieścia lat na rencie, bo ZUS przyznał jej na stałe ustalając, że nie ma szans na poprawę jej zdrowia. Świadomość, że nie pracuje, że jest pasożytem spowodowała, że wycofała się z życia, jej choroba nie daje się leczyć i co pół roku mimo brania leków ma nawroty. Jednocześnie, kiedy widzi koleżanki, które mają rodziny i pracują i już zbliżają się do wieku emerytalnego, to wywołuje u niej stres. Każdą spotkaną koleżankę obsesyjnie pyta, czy pracuje. A kiedy usłyszy, że tak, denerwuje się. Jest zawistna i jej ulubione zajęcie to pisanie na portalach społecznych inwektyw do ludzi, u których na profilach widzi, że są spełnieni zawodowo i są wykształceni. Jej lekarz psychiatra mówi, że renta to nie koniec świata, można pomagać ludziom i pracować w ramach wolontariatu. Ona nie jest w stanie nic robić i… już do żadnej pracy się nie nadaje.
Słowo „praca” ma wiele znaczeń. W fizyce praca to skalarna wielkość fizyczna, miara ilości energii przekazywanej między układami fizycznymi w procesach mechanicznych, elektrycznych, termodynamicznych i innych.
Praca w socjologii to celowa działalność człowieka zmierzająca do wytworzenia określonych dóbr materialnych lub kulturalnych.
Pracoholizm to rodzaj uzależnienia psychicznego objawiającego się obsesyjną wewnętrzną potrzebą ciągłego wykonywania pracy kosztem innych czynności, również rodziny, snu i odpoczynku.
Praca w życiu człowieka jest bardzo ważna . Praca może być terapią i chorobą. Choroba to pracoholizm i wbrew obiegowym opinią to ciężka choroba. W obecnych czasach, kiedy mamy wyścig szczurów normalne jest, że pracownik, aby zadowolić szefa, zdobyć awans, premię albo po prostu nie stracić pracy, pracuje od ósmej rano do dwudziestej wieczorem i zaniedbuje rodzinę. Pracoholizm jest wtedy, kiedy praca staje się jedynym sensem życia samą w sobie. Pracoholizm to ciężka choroba psychiczna i trzeba ją leczyć. Pracoholik często z powodu uzależnienia od pracy traci rodzinę. A najważniejsze, że pracoholizm może prowadzić do wielu groźnych chorób, brak snu, odpoczynku, pracoholik często nawet nie je, bo szkoda mu czasu na posiłki i wyniszcza organizm.
Praca jest także terapią psychologiczną w wielu zaburzeniach psychicznych, także psychozach jak schizofrenia i choroba dwubiegunowa. Praca , która przynosi satysfakcję i mamy w niej sukcesy, powoduje, że człowiek myśli pozytywnie, jest zadowolony z siebie, staje się optymistą. W schizofrenii praca ma bardzo duże znaczenie, bo powoduje, że nawet dość znacznie oddalają się nawroty choroby. Jednak schizofrenikowi trudno znaleźć pracę. Mamy wciąż konserwatywne społeczeństwo, które boi się chorych psychicznie i diagnoza: schizofrenia zamyka możliwość znalezienia pracy. Marazm na rencie to najgorsze co może być w leczeniu schizofrenii. Dlatego wiele ośrodków zdrowia psychicznego prowadzi warsztaty terapii zajęciowej. Na takich warsztatach chory psychicznie robi to co lubi: maluje, rzeźbi , wyszywa, majsterkuje, na nawet pichci coś w kuchni. Dlatego podczas wizyt terapeutycznych psychiatra pyta chorego, czy sprząta w domu, czy robi zakupy i kiedy się dowiaduje, że nie ma na to ochoty, traktuje to jako zaostrzenie choroby. Lekarz psychiatra po zaleczeniu lekami objawów wytwórczych i stwierdzenia rokowań leczenia bardzo często daje skierowanie na terapię zajęciową. Kiedy uda się schizofrenika wyprowadzić z inercji chorobowej, może on wyjść życiu na przeciw. Nie musi gnić na rencie. Jest tyle fundacji, które poszukują wolontariuszy. A wolontariat też daje satysfakcję. W Lubinie / woj, dolnośląskie/ hospicjum bez przerwy poszukuje wolontariuszy. Praca z ludźmi umierającymi, to ciężko stresująca praca i z zasady nie dla chorego na schizofrenię, którzy w większości są bardzo słabej kondycji psychicznej, jednak ci silniejsi u których stwierdzono dobre rokowania w chorobie i w tej pracy mogą się realizować.
Praca to 80% dorosłego życia człowieka. Praca jednak musi nam dawać satysfakcję i nie chodzi tu tylko o satysfakcję materialną. Praca nas uszlachetnia, kiedy prowadzi do samorealizacji człowieka. Kiedyś za Komuny było powiedzenie: Kto nie rabotajet, ten nie kuszajet. To błędne określenie. Człowiek na rencie chorobowej to nie pasożyt! A emeryt to nie darmozjad! Pierwszy nie może pracować, bo mu choroba nie pozwala. Drugi oddał swoje życie, aby budować ten kraj. Tym ludziom należą się godziwe świadczenia, by mogli godnie żyć, choć nie pracują.
Praca nie jest wartością sztuka dla sztuki! Ma prowadzić do doskonalenia człowieka, bo tylko taka daje satysfakcję i… uszlachetnia człowieka. Ja pracuję od dzieciństwa. Zaczęłam w latach siedemdziesiątych jako trzynastolatka publikując teksty dziennikarskie w lubińskiej gazecie Nowej Miedzi. Na studiach dorabiałam w Gazecie Robotniczej. Dziś mam trzy zawody i we wszystkich się realizuję. Lubię pracować. Czy jestem pracoholikiem? Nieżyczliwi ludzie mówią, że tak! Być może? Ale ja tak nie uważam, bo… mój mąż mówi, że jestem bardzo dobrą mamą. Czy da się pogodzić pracę z rodziną? Są kobiety, co mówią, że tak. I oby takich było jak najwięcej. Kobieto, jeśli praca nie daje ci satysfakcji, jeśli pracujesz, bo musisz i z bólem serca codziennie rano idziesz do pracy, lepiej zrezygnuj z pracy! Nie każda kobieta musi pracować! A są takie, co będą zdrowsze psychicznie, kiedy będą realizować się jako żony i matki. Z pożytkiem dla rodziny i… swojej psychiki. Praca, pracy, do pracy… nie odmieniajmy tego słowa! Pracujmy!
Jestem prawnikiem, psychologiem i dziennikarzem, w kolejności, w której napisałam. W dziennikarstwie piszę co mi w duszy gra, ale uważam by było to sensowne, miało treść i spełniało społeczną rolę.
Choremu na schizofrenię bliscy często robią niedżwiedzią przysługę myśląc, że robią to dla ich zdrowia i dobra. Kiedy schizofrenik mówi, że chce pracować i zamierza szukać pracy, mówią mu: nie szukaj, bo i tak nie znajdziesz! Nie ma to sensu, bo ty nie nadajesz się do pracy. Tymczasem inercja na rencie to najgorsze co może być dla zdrowia psychicznego schizofrenika. Jest takie powiedzenie: Tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono! I lepiej, gdy schizofrenik szuka pracy, podejmie ją, a potem go zwolniono i sam się przekona, że się nie nadaje do pracy, niż ma żyć w przeświadczeniu, że mógł zrobić karierę, tylko rodzina mu w tym przeszkodziła i winić do końca życia, że mu rodzina podcięła skrzydła. Człowiek uczy się na błędach, ale… na własnych nie na cudzych, choć dla naszego samopoczucia lepiej… na cudzych.
Większość ludzi chorych na schizofrenię nie ma poczucia ryzyka i nie wierzy, że covid 19 jest grożny, a przez to nie chce się na covid szczepić, bo wierzy anty szczepionkowcom, że ta szczepionka zabija. Ustawa o chorobach psychicznych, przewiduje, że jak chory nie chce się leczyć, a istnieje zagrożenie jego życia, to sąd wyda zgodę na jego przymusowe leczenie. Zastanawiam się, czy nie powinno się złożyć wniosku do sądu o przymusowe szczepienie schizofrenika na covid 19 dla jego dobra. Taki wniosek mógłby złożyć lekarz psychiatra, który go leczy albo szpital psychiatryczny.