Burzliwe wydarzenia na Ukrainie, których jesteśmy świadkami od kilku miesięcy nasuwają wiele refleksji. Ten artykuł jest jedną z nich, jest głosem człowieka emocjonalnie zaangażowanego w problemy naszego wschodniego sąsiada.
Na Ukrainie byłem w swym życiu dwa razy. Po raz pierwszy miało to miejsce piętnaście lat temu, gdy odpoczywałem w karpackiej Czarnohorze. Miejsce to urzekło mnie swym naturalnym pięknem. Nie dało się jednak nie zauważyć wszędzie panującej biedy i zacofania. Mimo tak niesprzyjających warunków miejscowi mieli w sobie dużo uroku i pogody ducha, a uderzająca pozytywnie była ich serdeczna gościnność i otwartość na drugiego człowieka. Wracając stamtąd, wyjechałem z poczuciem, że na pewno kiedyś znowu odwiedzę kraj naszych wschodnich sąsiadów. Od tamtego momentu zawsze z sympatią i troską patrzyłem na Ukrainę.
Po raz kolejny byłem na Ukrainie w 2012 roku, tuż przed Mistrzostwami Europy w piłce nożnej. Przez prawie dwa tygodnie gościłem u moich przyjaciół w Kijowie. Ukraińska stolica zachwyciła mnie swym rozmachem, starą kulturą cerkiewną, połączoną z przepychem motoryzacyjnym, który warczał mocnymi silnikami najlepszych marek samochodowych na kijowskich ulicach. Przy Kijowie, Warszawa jawiła mi się niczym ubogi zaściankowy krewny. To, co po raz kolejny mnie uderzyło, to niesłychana gościnność i życzliwość Ukraińców, którzy później w pięknym stylu przyjęli kibiców z całej Europy zapewniając im niezapomniane mistrzostwa. Oczywiście można było zauważyć i cienie. Już wtedy widoczny był zarys rusyfikacji, którą prowadził Janukowycz. Wszędzie na ulicach panował język rosyjski, ukraińska mowa była słyszana rzadko. Prestiżowe marki samochodów miały swoje drugie dno, w postaci rozwarstwienia społecznego, jak i układów ludzi władzy, którzy dorabiali się majątków na skromnym narodzie. Zdawałem sobie sprawę, że, jeśli chodzi o przepych i luksus, Kijów jest na Ukrainie wyjątkiem. Wciąż miałem przed oczami obrazy biedy z ukraińskiej Czarnohory. Już wtedy jednak widać było iskrę nadziei w stolicy Ukrainy. W proteście przeciwko uwięzieniu Julii Tymoszenko na głównej ulicy miasta Chreszczatyku powstało małe miasteczko namiotowe, będące protestem wobec polityki Janukowycza. To pokazywało, że w narodzie jest potencjał do sprzeciwu wobec bezprawia i braku wolności.
Po powrocie z Kijowa, miałem przekonanie, że miasto to, ma potencjał do rozwoju i sprzeciwu. Przez te ostatnie dwa lat dostawałem informacje o kolejnych przypadkach rabunkowej polityki władz, masowym wycinaniu starych drzew pod działki deweloperskie, niszczenie zabytkowych kamienic, na miejscu, których powstawały szklane molochy. Czułem, że w końcu Ci serdeczni i gościnni ludzie się zbuntują, tak jak podczas pomarańczowej rewolucji. Ostatnie miesiące i wielki wybuch społecznego i narodowego niezadowolenia, którego ojczyzną stał się kijowski Majdan, przeszedł jednak moje oczekiwania. Zobaczyłem na barykadach ludzi zdeterminowanych, odważnych, a przede wszystkim młodych, którzy byli gotowi umrzeć za swój kraj. Wielu z nich zginęło, zamordowanych skrytobójczo przez popleczników rosyjskiego namiestnika, jakim był Janukowycz. Ukraińcy pokazali, że chcą iść własną drogą ku strukturom europejskim a nie w kierunku putinowskiej Rosji. Nie poddali się, nie stracili wiary i ducha. Symbolicznym wypowiedzeniem posłuszeństwa spuściźnie Związku Radzieckiego był upadek z cokołu Lenina, który rozpadał się na kawałki przy okrzykach ukraińskich patriotów: „Sława Ukrainie”. To był ten symboliczny moment, w którym Ukraińcy pokazali, że nie chcą dłużej być pod rosyjskim jarzmem. Mimo mrozów, niedostatków, brutalnych akcji milicji, społeczeństwo się nie poddało. Miało jeden cel: obalić prorosyjskiego satrapę, który łupił ich kraj, żył w luksusie, podczas, gdy inni egzystowali z dnia na dzień, martwiąc się o pracę i niezapłacony czynsz. Mogli swobodnie śpiewać ukraińskie pieśni patriotyczne, wreszcie kultywować swą tradycję. Tak rozpoczęła się wielka bitwa o tożsamość i niezależność Ukrainy.
Rozpoczął się proces odsuwania Janukowycza od władzy, prezydenta wybranego w demokratyczny sposób, którego polityka nie miała jednak z demokracją nic wspólnego. Zachodnie państwa i ich dyplomaci starali się włączyć w ten proces, proponując jednak wyjście z sytuacji będące idealną deską ratunkową dla skompromitowanego prezydenta. Porozumienie, nad którym pracował między innymi Radosław Sikorski, zawarte 21 lutego bieżącego roku, gwarantowało człowiekowi odpowiedzialnemu za zbrodnie zyskanie cennego czasu aż do planowanych wyborów prezydenckich. Ten czas byłby idealnym okresem na ukrycie majątku i zatuszowanie zbrodni. Była to porażka zachodniej dyplomacji. Ukraińcy okazali się mądrzejsi od Polaków, którzy nie byli w stanie obalić Jaruzelskiego, tylko zagwarantowali mu życie w luksusie. Nasi wschodni sąsiedzi wzięli sprawy w swoje ręce i postanowili obalić legalnego prezydenta. Była to historyczna, słuszna i nowoczesna decyzja. Dlaczego? Ukraińcy pokazali w ten sposób, że mandat demokratyczny nie jest święty, że istnieje coś takiego jak odpowiedzialność za czyny bez względu na piastowane stanowisko. Janukowycz uciekł w popłochu do kraju, z którego otrzymywał polecenia, do Rosji. Naród ukraiński obnażył kulisy władzy tego satrapy, pokazując luksus, którego dorobił się na krwi i biedzie Ukraińców.
Porozumienie z 21 lutego paradoksalnie było wielkim prezentem dla Rosji, która zaczęła używać go jako argumentu w swej zaborczej wobec świata polityce. Putin używa od tego czasu tezy o nielegalności kijowskich władz i legalności Janukowycza, powołując się na feralne porozumienie. Efektem polityki zachodniej, braku zdecydowania i papierowych deklaracji, głębokich zaniepokojeń, najwyższych oburzeń, była aneksja Krymu, bezprawna, oparta na kabaretowym referendum, zastraszaniu Ukraińców i Tatarów, straszeniu ukraińskim nacjonalizmem. Krym oderwał się od Ukrainy, wybrał do swych władz przedstawicieli dawnego, przestępczego półświatka, a następnie został przyłączony do Rosji. Świat zachodni, hołdujący wielkim wartościom, pokoju i demokracji, zachował się tak samo jak w latach trzydziestych wobec polityki Adolfa Hitlera i już po wojnie wobec ekspansji stalinowskiej. Nie zrobił nic, po za kurtuazyjnymi sankcjami, z których wszyscy śmieją się w Rosji z Putinem na czele. Oczywiście powstaje pytanie czy można było zrobić coś więcej? Sankcje powinny być dotkliwsze, a żandarm światowego pokoju, czyli USA powinien prężyć muskuły, wysyłając flotę na Morze Czarne. Tylko takie argumenty działają bowiem na polityków, wywodzących się rodem z KGB. Niestety Ukraina ze swoimi problemami została sama. Rosja po zakończeniu igrzysk w Soczi rozpoczęła ekspansję, używając zasady „Dive et impera”. Podsyca nastroje separatystyczne w regionach, gdzie dominuje mowa rosyjska. Ma do tego płatnych agentów, którzy wprowadzają na tych obszarach dezinformację, strasząc nacjonalizmem ukraińskim. O efekty nie trudno, zwłaszcza w regionach, gdzie jest duże zacofanie, a Stalina uważa się za bohatera.
Warto się pochylić nad zagadnieniem „banderowców”. Jest to koronny argument Rosji w walce z niepodległościowymi aspiracjami Ukrainy. Na kijowskim Majdanie wznoszone hasła „Sława Ukrainie” i podobizny Bandery na plakatach, mogą budzić kontrowersje. Rosyjska propaganda podsyca nastroje strachu w rejonach wschodnich. Ale ma to swoje odniesienie również w Polsce, gdzie pamięć zbrodni UPA jest teraz wyciągana. Osobiście uważam, że na Wołyniu doszło do ludobójstwa na Polakach, jednak było ono wynikiem trudnej wspólnej historii i nie zawsze pro ukraińskiej polskiej polityki. Nie zapominajmy, że po agresji bolszewickiej Piłsudski z Sowietami podzielili między siebie Ukrainę, zostawiając Petlurę na lodzie z jego marzeniami o niepodległej Ukrainie. Rosja jednak świetnie wykorzystuje ten argument, w Polsce przypomina się zbrodnie UPA i straszy banderowcami, którzy odłączą od Polski rejony nad Sanem. Jeśli mamy odwoływać się do przeszłości, to dużo więcej Polsce zła wyrządzili Rosjanie, którzy wymordowali polską inteligencję w Katyniu, a potem wyhodowali „elitę”, która powielała rosyjskie kłamstwa. Niestety braki w prawdziwej elicie narodu widać do tej pory, skoro ludzie łapią się na rosyjskie prowokacje i boją się rzekomego nacjonalizmu ukraińskiego. Wszystkie te wydarzenia mają ogromną dynamikę, nie chcę spekulować co będzie w przyszłości. Wszystko zależy od samych Ukraińców. Jest to bardzo dzielny naród, który wiele wycierpiał i jest w momencie decydującym. Ukraińcy walczą o swą tożsamość. Ukraina nie jest krajem jednolitym, była w przeszłości pod wpływem wielu kultur, które się ścierają. To Ukraińcy muszą sami zdecydować jaką drogą chcą podążać. Na pewno nie powinna to być droga ku Rosji, która Ukrainę wchłonie i zrusyfikuje. A kierunek zachodni? Myślę, że w przyszłości jest to dobra droga, jednak najpierw Ukraińcy muszą wykreować swą tożsamość, żeby nie rozpłynąć się w mozaice europejskich narodów. Po za tym czy tak naprawdę Europie zależy na Ukrainie? Wydaje się, że polityka europejska i amerykańska wobec Rosji musi być bardziej stanowcza, bo sama Ukraina nie da sobie rady z agresorem ze wschodu. Uważam, że Ukraińcy będą walczyć i tak łatwo się nie poddadzą. To oni wybudowali Kijów, gdy na obszarze Moskwy była dzicz i lasy. To oni stworzyli potęgę Rusi Kijowskiej i wielką wschodnią kulturę. To w nich płynie kozacka krew, którą przelewali w starciu z caratem, polskimi królewiątkami opływającymi w luksusowe rezydencje na Kresach. Oni tak łatwo się nie poddadzą i wierzę, że im się uda. Sława Ukrainie!
Socjolog, pasjonat fotografii
Chwala komu?
Racja, ale jest w nich rowniez wiele nienawisci- poczytaj artykuly o rzezi na Wolyniu i we Wschodniej Malopolsce w latach czterdziestych XXw. Jesli chodzi o Krym to zerkajac w historie tej ziemy zdasz sobie sprawe ze to cykliczne… Wydarzenia z przeszlosci swiadcza o uleglosci ludzi zamieszkujacych tamte ziemie i jak widac scieraja sie nad nimi dwa fronty – Unia Europejska kontra Rosja…a gdy nie sa w stanie obejsc sie z utrata runku zbytu, surowcow etc wiec sie podziela..
BREDNIE autorze. Twoja wiedza o ost 2 latach na UA jest oparta o bajeczki z TVNu. NIc nie wiesz i brednie piszesz. obalenie rzadu bylo przewrotem zachodnich organizacji (zydow)
Jaka Sława? Gdy ktoś wymawia pozdrowienia UPA, popiera kolor ich flagi, a zapomina o zbrodniach Ukraińskich nacjonalistów, to kompletnie nie popieram tego artykułu. Prawdą jest to jedynie że Ukraina jest i była podzielona kulturowo, etnicznie, a teraz narodowo. Dziś sami Ukraina powinna sama bez ingerencji z zewnątrz swe sprawy rozstrzygnąć, ale nie przy pomocy wojska i wojny domowej, bo gdy są ofiary nakręca się spirala nienawiści i politycznego absurdu po jednej i drugiej wojującej stronie.
Sam chyba jesteś Ukraińcem, że przejmujesz tę narrację. Problem jednak w tym, że w ten sposób nigdy nie dojdziemy do rzeczywistego porozumienia. Licytowanie kto wyrządził więcej zła nie ma sensu tak jak i wykazywanie bohaterstwa UPA (tam gdzie miało miejsce). Jako naród „po przejściach” dobrze rozumiemy walkę o samostanowienie, to czego nie zrozumiemy i nie zaakceptujemy nigdy to bestialstwo w mordowaniu niewinnych ofiar. W tej kwestii nie ma miejsca na negocjacje a jedynie na szczery żal i przeprosiny. Wypisywanie bzdur jak w powyższym artykule tylko oddala nasze narody i powoduje, że i oni nie rozumieją o co nam chodzi.