Niech rozbłyśnie światłość!

Moja wychowawczyni z Ogólniaka powiedziała kiedyś, a było to na początku lat osiemdziesiątych, że jak ktoś zostanie narkomanem lub alkoholikiem to… umarł w butach. Niestety, ludzie powszechnie to tych uzależnieniach mają takie mniemanie. Narkomanem i alkoholikiem jest się całe życie. Ci co pozytywnie przeszli leczenie, to nie mówi się o nich, że są zdrowi, mówi się, że są zaleczonymi narkomanami lub alkoholikami. A wystarczy moment, by wziąć i… nałóg wraca.

W Polsce za Komuny problem narkomanii był tajemnicą publiczną. Narkomania nie była zgodna z ideologią socjalistyczną. O narkomanii się nie mówiło. W latach osiemdziesiątych był to już jednak poważny problem, tym bardziej, że polska młodzież nie miała dostępu do profesjonalnych narkotyków. Robiło się tzw. kompot makowy. Straszna trucizna! Później do narkomanii dołączył się AIDS. Narkomani używali tych samych igieł i strzykawek, wszyscy byli zarażeni. Problem narkomanii zauważył Marek Kotański, sam zaleczony narkoman, czuł empatię dla tych młodych ludzi i postanowił im pomóc. Założył Monar, rozdawał środowiskom narkomanów prezerwatywy, spropagował akcję: dolara na AIDS! Dziś Marka Kotańskiego nie ma pośród nas, ale jego dzieło istnieje. Monar uratował wielu młodych ludzi, a narkoman to nie tylko jego problem, to także tragedia dla rodziny.

Amerykański film pt. „Powrót Bena” że wspaniałą i bardzo dojrzałą rolą Julii Roberts opowiada właśnie o tym, jaką tragedią jest narkoman w rodzinie. Główna bohaterka o doskonałym imieniu Holly, to imię wybrano nieprzypadkowo, jest typową matką rodziny i dobrą parafianką. Poznajemy ją, kiedy w dzień Wigilii Bożego Narodzenia przebywa w kościele słuchając jak przygotowuje się Jasełka na świąteczną mszę. Jej najstarsza córka śpiewa w chórze. Wraca potem z dziećmi do domu i widzi, że przed drzwiami stoi młody człowiek. To jej najstarszy syn Ben, który przybył do domu na święta na przepustkę z kliniki odwykowej. Narkoman. Mąż Holly mówi, że nie powinien ty być, ale dochodzą do wniosku, że dadzą Benowi szansę. Holly chowa w domu wszystkie lekarstwa i swoją biżuterię i każe Benowi zrobić test na obecność narkotyków. Ben jest czysty i… buntuje się, że mu matka nie wierzy. Sięgnął dna, kradł, przedawkował i od śmierci uratował go jego pies, Ponce. Ma wyrzuty sumienia, że wciągnął w nałóg swoją dziewczynę, która zmarła z przedawkowania, czuje się winny jej śmierci. Mówi matce, że nie wróci już do nałogu. Rzeczywistość jest jednak przeciw niemu. Ben pragnie zrobić młodszemu rodzeństwu prezenty gwiazdkowe, jego sponsor z odwyku mówi, że to element terapii. Jedzie więc z matką na zakupy. W restauracji spotykają lekarza rodziny, który cierpi na Alzheimera. Holly mówi mu po cichu: Ben złamał rękę, dałeś mu leki przeciwbólowe, a potem zwiększałeś dawki. Mam nadzieję, że umrzesz w męczarniach!. Ben spotyka dawnego kolegę, narkomana. Dzwoni do swojego sponsora, bo boi się pokusy. Ten radzi mu, by poszedł na miting anonimowych narkomanów. Poszedł razem z matką i szczerze opowiedział o tym , że uratował go od śmierci jego pies, jest czysty 71 dni i chce wytrzymać 72 dni. Spotyka tam dziewczynę, która mu mówi, że to on ją wciągnął w nałóg, bo był jej dealerem. Wieczorem Cała rodzina idzie na mszę świąteczną. Kiedy wracają, okazuje się, że do ich domu było włamanie. Ukradziono ukochanego psa Ponca. Ojczym obwinia o to Bena i jego przeszłość. Ben mówi, że odnajdzie psa i wychodzi z domu, matka idzie razem z nim. Penetrują środowiska narkomanów. Wreszcie Ben dowiaduje się, że psa ukradł najgroźniejszy dealer narkotykowy. Nie chcąc matki narażać, okłamuje ją i sam jedzie na spotkanie z bandytą. Holly jednak nie daje za wygraną i szuka go. Bandyta mówi Benowi, że odda mu psa, jak przywiezie mu dużą porcję narkotyków. Ben się zgadza i wykonuje plecenie. Bandyta daje mu działkę i cynicznie mówi: Masz! Zasłużyłeś! Holly go wszędzie szuka, odwiedza meliny narkomanów, widzi młodych ludzi, u których narkotyki wygrały i stoczyli się. Nie znajduje jednak Bena. Traci nadzieję i zgłasza jego zaginięcie na policji. Tymczasem widzimy Bena w samochodzie jak ściska swojego psa i ogląda działkę, którą dał mu dealer. Na kartce napisał: Ten pies nazywa się Ponce, zawiadomcie Holly ! i… postanawia popełnić samobójstwo, bo uświadomił sobie, że przegrał walkę z narkotykami, że pomógł w dystrybucji narkotyków, które znowu zabiją wiele młodych ludzi. Holly odnajduje psa i czyta kartkę. mówi: Uratuję cię, Ben! i…. idzie do szopy, a za nią pies. Tam leży nieprzytomny Ben. Daje mu odtrutkę i szarpie nim wołając: Obudź się Ben! Kiedy jej się wydaje, że przegrała z narkotykami i w rozpaczy kładzie się na piersi syna, pokazane jest zbliżenie na twarz syna. Ben otwiera oczy. Kamera gaśnie. Pokazany jest mrok i film się kończy. Czy Ben wygra z nałogiem i odnajdzie światłość? Czy miłość matczyna zwycięży?

Film mi się podobał. Jest bardzo piękny. To film psychologiczny. Pokazuje walkę matki o syna, o wyciągnięcie go z nałogu i przywrócenie do życia. Symboliczne także jest zakończenie filmu, które każe nam się zastanowić, czy bohaterowie odnajdą światło, czy wygra nałóg czy miłość matczyna. Film dzieje się podczas dwóch dni świąt Bożego Narodzenia. Czas filmu został wybrany nieprzypadkowo. Boże Narodzenie to najpiękniejsze chrześcijańskie święto, to święto nadziei, święto narodzin dobra i Absolutu. Akcja filmu pokazuje nam, że i w bohaterach zwyciężyło dobro i narodziło się światło. Film kończy się optymizmem i nadzieją. Rewelacyjna jest gra aktorów. Dobrze gra tytułowy bohater, a rola Julii Roberts jest jak zwykle rewelacyjna. Pokazuje pięknie macierzyńską miłość, walkę matki o syna. Julia gra prawdziwie świętą – Holly. Ten film pokazuje nam jak nas może uratować magia świąt Bożego Narodzenia, to film nie tylko o nałogu, ale przede wszystkim o nadziei. Zobaczyć go powinna przede wszystkim młodzież. Szkoda, że razem ze mną w kinie były tylko trzy osoby. Zaiste brak zainteresowania dobrymi filmami jest przykry… Czy antidotum na to jest lepsza reklama dobrych filmów, a nie tylko kasowych?

Problem narkomanii pośród młodzieży istnieje. Nie zlikwiduje się go zamykając nań oczy. Nie można obok problemu przejść obok mówiąc: to nas jako rodziców nie dotyczy! Nasze dzieci są mądre, mają same piątki i szóstki w szkole! Po szkole czytają książki, a nie włóczą się kumplami! Nic błędnego! Nie wiadomo, kiedy problem nas dosięgnie. Dane podają, że 70% narkomanów pochodzi z tzw. dobrych rodzin. Na nasze dzieci pokusy czekają już nawet w gimnazjum. Dealerzy przemycają narkotyki do szkolnych ubikacji. A nie same tzw. narkotyki twarde są problemem. Młodzież wdycha ” Trawkę”, bo daje odlot na imprezie, dobrą zabawę i jest uważana, że nie uzależnia. Nic błędnego! Poza tym i to znacznie gorszy problem to tzw. dopalacze. Sięgają po nie już dwunastoletnie dzieci. Dopalacze to środki halucynogenne nieuznawane za narkotyki, ale równie groźne i uzależniające. Handel dopalaczami jest w Polsce zakazany, ale jego ściganie jest bardzo utrudnione. Choć lista zakazanych do sprzedaży środków jest aktualizowana, to dealerzy omijają zakazy, bo coraz to pojawiają się nowe środki. Za dopalacz może zostać nawet uznany… środek ochrony roślin. Za Komuny dzieci z podstawówki wąchały klej. W narkotyki łatwo jest się wciągnąć, wyjść z nich bardzo trudno. Praktycznie się z nich nigdy nie wychodzi.

Rodzice narkomanów to święci! Walczą o swoje dzieci. Niech młodzież osiągnie światło , a nie dno. Idzie światełko do Nieba, a my się w nie patrzymy i prosimy Boga o szczęśliwe i spełnione życie dla naszych pociech. Niech nigdy używka dla nich nie będzie przepustką w lepszy świat!!! Minuta odlotu, całe życie na dnie…

Rating: 4.3/5. From 3 votes.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *