Mój tato umierał na raka nerki, za każdym razem, kiedy trafił do szpitala był coraz słabszy. Pod koniec jak chciał wyjść na spacer, poruszał się już na wózku inwalidzkim. Jednego razu kiedy wyprowadzałam go na dwór powiedział, że źle się czuje, że jest dla mnie takim ciężarem. Powiedziałam, że niepotrzebnie: był czas, kiedy on mnie nosił, dziś moja kolej, by pomagać mu w codziennym życiu. Kiedy rodziców stracimy, dopiero uzmysłowiamy sobie, jak byli dla nas ważni i myślimy, że… mogą być nawet niedołężni i wymagać naszej pomocy, ale ważne, by przy nas byli nadal. Bez drogiej osoby życie robi się puste. O takich rozterkach opowiada angielski film „Ojciec”.
Film „Ojciec” to studium psychologiczne osoby chorej na Alzheimera. I to bardzo dobre studium. Film zaczyna się, jak kobieta Anne idzie do domu ojca, Antoniego, osiemdziesięcioletniego staruszka, który kiedyś był bardzo inteligentnym inżynierem. Jej ojciec nie może się żyć z opiekunkami, które angażuje mu córka. Mówi jej, że ostatnia ukradła mu zegarek. Anne mówi, że zegarek schował w skrytce i zapomniał. Angażuje mu nową opiekunkę i jak jej nie zechce to będzie go musiała umieścić w domu opieki, bo przeprowadza się do Paryża. Wychodzi po zakupy. Ojciec ma zwidy, widzi byłego męża córki i mówi, co on robi w jego mieszkaniu. Były mąż odpowiada, że to nie jego mieszkanie, tylko córki, do której musiał się przenieść z powodu swojej choroby. Anne wraca z zakupów i z żalem stwierdza, że ojciec jej nie poznał. Ojciec cierpi na Alzheimera i po wizycie lekarza lekarz mówi, że będzie coraz gorzej i że lepiej go umieścić w domu opieki. Ojciec ma zwidy, nie bardzo rozumie, co jest prawdą, a co tylko wytworem jego zaburzonej pamięci. Nowa opiekunka ma dla niego twarz młodszej córki, która zginęła w wypadku , a on uważa, że jego młodsza córka żyje. Aktualnego partnera córki myli z jej dawnym mężem. Z partnerem córki się kłóci, ten mu mówi, dlaczego jeszcze żyje i wszystkich męczy. Raz nawet go uderzył. Anne kocha ojca i walczy ze swoim miłością. Chce się nim opiekować, ale jednocześnie coraz bardziej sobie nie radzi. Finałowa scena to jak przychodzi nowa opiekunka, którą wcześniej polubił, a on robi awanturę, że to nie ta, bo nie widzi w niej swojej młodszej córki, a widzi realnie i kobiety nie poznaje. Anne się decyduje: umieszcza ojca w domu opieki. Ostatnia scena, kiedy Antony rano się budzi i odsłania okna. Wchodzi pielęgniarka z twarzą jego córki Anne i daje mu lekarstwa. On mówi: co ona robi w jego domu. Pielęgniarka odpowiada, że jest w domu opieki, a córka mieszka w Paryżu, przysłała kartkę, którą razem czytali i co weekend przyjeżdża i spacerują po parku. Do pokoju wchodzi pielęgniarz o… twarzy byłego męża Anne. Antony pyta: Kto to? To Billy, odpowiada pielęgniarka. Antony zaczyna płakać, mówi, że jest jak drzewo tracące liście. Pielęgniarka go tuli i mówi: Ubierzemy się i pójdziemy na spacer do parku jak zawsze. Ostania scena to okno i widok z niego: Zielone liście drzew! I… film się kończy.
Film nie jest dobry, jest fantastyczny ze znakomitą rolą Antoniego Hopkinsa. Antony Hopkins gra tak wspaniale staruszka chorego na Alzheimera, że widz się zaczyna zastanawiać, czy aktor naprawdę nie jest chory na Alzheimera. Aktor nie gra, aktor po jest chory na Alzheimera. Także aktorka grająca córkę Anne gra świetnie. Pokazuje wspaniale rozterki bohaterki rozdartej pomiędzy miłością do ojca, a zdrowym rozsądkiem, kiedy widzi, że droga osoba jest wyniszczana przez chorobę, staje się kimś innym. Bohaterka walczy z sobą i zdjęcie jej twarzy, kiedy jedzie samochodem po oddaniu ojca do domu opieki, pokazuje ogrom jej rozpaczy z tego powodu, że rozsądek musiał zwyciężyć. Film jest kameralny. Gra przede wszystkim tylko dwóch aktorów, ojciec i córka, że sporadycznymi rolami osób trzecich. I to jest plus filmu, bo kameralność podkreśla psychologię filmu i uwidacznia rozterki moralne bohaterów. Film jest psychologiczny, to studium psychologiczne chorego na Alzheimera ojca, bo to przede wszystkim on jest bohaterem. Film stosuje bardzo ciekawą technikę, ukazuje akcję przez pryzmat uczuć i rojeń głównego bohatera. Do końca nie wiemy, co jest prawdą, a co wytworem fantazji chorego na Alzheimera. Sceny rojeń mieszają się z prawdą i… do końca widz nie wie, czy akcja toczyła się naprawdę, czy wszystko co się działo przed zamieszkaniem w domu opieki bohatera nie było tylko jego snem. W takim przeświadczeniu może sugerować widzowi to, że twarze pielęgniarzy to twarze rodziny Antoniego. I… ostatnia scena zostawia widza w rozterce. Po słowach pielęgniarki do bohatera: Ubierz się, pójdziemy jak zawsze do parku! widz zaczyna się zastanawiać, czy córka naprawdę odwiedza ojca. Czy nie zostawiła go w domu opieki, a pielęgniarka wykorzystuje chorobę bohatera i wmawia mu, że córka go co weekend odwiedza. Film manipuluje widzem. I… moim zdaniem to wielki plus filmu. Zmusza widza do myślenia, do wczucia się w rozterki bohatera i… zrozumienia go lepiej. A także zrozumienia chorej osoby bliskiej. Film ” Ojciec” skojarzył mi się z wcześniejszym równie wspaniałym filmem ” Wstręt” Romana Polańskiego, który również był studium osoby chorej psychicznie. Film ” Wstręt” był studium kobiety chorej na schizofrenię. Film był zrobiony w podobnym stylu, również manipulował przekazem realnym i urojeniami chorej bohaterki. Oba filmy to nie fikcja. Każdemu z nas może się przytrafić chory członek rodziny. I trzeba go zrozumieć…
Rodzicom każdy z nas zawdzięcza wiele. To oni pokazali nam świat. To oni przygotowali nas do życia, byśmy najlepiej wykorzystali dobrodziejstwa, jakie dało nam życie. To jacy jesteśmy jako dorośli w życiu, to że mamy szczęśliwe rodziny i że porobiliśmy kariery, to jest efekt naszego szczęśliwego dzieciństwa. A szczęśliwe dzieciństwo zawdzięczamy rodzicom. To oni pokazali nam świat.
Był czas, kiedy rodzice zmieniali nam pieluchy, musieli wąchać to cośmy w te pieluchy narobili, a potem naturalna kolej rzeczy, że starzy rodzice wymagają naszej opieki. I ta opieka im się należy, to nie tylko nasza miłość, to nasz obowiązek. A jak z nim jest?
Ewa J. ma męża , czternastoletnią córkę i matkę osiemdziesięcioletnią staruszkę. Dwa lata temu zmarł jej ojciec i matka mieszkała sama w dużym czteropokojowym domu. Ewa z mężem i córką gnieździła się w dwupokojowym mieszkaniu, pokoje małe, bo blok pokomunistyczny. Namówiła więc matkę, by przepisała na nią dom. Kiedy to zrobiła i Ewa przeprowadziła się do domu, oddała matkę do domu opieki, najtańszego, bo państwowego. Dziś pani Jola dwa lata mieszka w domu opieki w pokoju razem z inną pensjonariuszką. Na jej nocnym stoliku stoi zdjęcie córki i wnuczki. Pani Jola chętnie opowiada dziennikarzowi, jaką dobrą ma córkę, że wnuczka jest prymuską w klasie i… że co niedzielę spaceruje z córką i wnuczką po parku. Córka i wnuczka nie odwiedziły jej od czasu umieszczenia. Za to córka procesowała się z MOPSem o zasiłek na utrzymanie matki w ośrodku…
Są różne postawy dzieci do swoich starych rodziców. Jedne dzieci okazują miłość i wdzięczność rodzicom, inne są egoistyczne. Także rodzice są różni. Są i tacy, którzy nie zasługują na miłość dzieci. Jednak religia chrześcijańska uczy nas szacunku i miłości do rodziców. Bóg sam jest rodzicem, to Ojciec Niebieski nas wszystkich, a my wszyscy jego dzieci. Jako dzieci powinniśmy kochać Boga, a także własnych rodziców. Miłość do rodziców jest odzwierciedleniem miłości do Boga. Bóg się raduje, gdy widzi jak drodzy są nam rodzice. Najpiękniejszym przykładem miłości dziecka do rodzica jest Syn Boży. Jezus Chrystus nawet umierając na krzyżu troszczył się o swoją Matkę. Bądźmy jak Chrystus… Trudno?
Urszula Sipińska śpiewała kiedyś taką piękną piosenkę: ” Cudownych rodziców mam. Odkryli mi każdą z dróg, po której szłam.”
Maria Pawlikowska Jasnorzewska , kiedy w Anglii spędzała swoje dni z dala od tak drogiej rodziny napisała: ” Nie zazdroszczę tej młodej dziewusze, biegnącej z pięknym chłopcem, co się o nią stara, najwidoczniej żyć nie mogąc bez niej. Ale zazdrość rozdziera mi duszę, jak widzę córkę z matką, kochaneczką starą, gdy – niewspółczesne – z wolna przechodzą przez jezdnię.”
Na zawsze … razem z rodzicami, na wieczność… Da się? Nie zazdroszczę tej młodej dziewusze…
Jestem prawnikiem, psychologiem i dziennikarzem, w kolejności, w której napisałam. W dziennikarstwie piszę co mi w duszy gra, ale uważam by było to sensowne, miało treść i spełniało społeczną rolę.