Kiedyś w Kabarecie Olgi Lipińskiej była taka piękna francuska piosenka o miłości, która kończyła się następującym komentarzem: ” Nie dziwcie się, że zbieranie poziomek i orzechów laskowych przebiega we Francji inaczej niż u nas. Uważamy, że co kraj to obyczaj i nie należy się dziwić.” Francuskie słowa: Pour l’ amour tłumaczy się ” dla miłości”, ale można też tłumaczyć ” po miłość”. Sens się trochę zmienia, ale nie ważne czy dla miłości czy po miłość, ważne, by w naszym życiu zagościła miłość. Bo dla miłości warto żyć i warto zrobić wszystko, bo iść po miłość. Czy warto żyć dla miłości?
O tym opowiada polski film pt. „Pour l’ amour po miłość’
Bohaterką filmu jest kobieta w średnim wieku, która ma typowe nieciekawe życie, pełne niesienia swojego krzyża jak typowa polska kobieta ze wsi. Marlena jest woźną w szkole, wychowała dwoje dzieci , córkę i syna. Syn już pracuje, córka studiuje, ona męczy się w domu z mężem alkoholikiem. Film zaczyna się wypadkiem. W rozbitym samochodzie siedzi bohaterka, okrwawiona i nie może się wydostać. Zaczyna wspominać i akcja cofa się. Widzimy Marlenę u spowiedzi w kościele. Mówi księdzu, że ma wszystkiego dość i chce się rozwieźć. Ksiądz jej kategorycznie zabrania. Mówi, że jej mąż jest chory i musi go wspierać, tak mu przysięgała i na tym polega miłość. Marlena odchodzi od spowiedzi i razem z mężem jadą samochodem do domu. W samochodzie mąż prowadzi i pije piwo. W domu Marlena chce mu zabrać alkohol i on ją uderza. Jej syn przywozi jej psa, ale pies zagryza ptaszka księdza i mąż z sąsiadem w okrutny sposób zabijają psa. W pracy Marlena ma młodą koleżankę Kingę, która czatuje z facetami na portalu społecznościowym. Uczy Marlenę jak serfować w internecie i zakłada jej profil na portalu społecznościowym. Kinga spotyka się z poznanym w internecie fotografem, który jej obiecuje, że zrobi z niej modelkę, a… zamieszcza w internecie film jak ją rżnie od tyłu. Kinga zostaje wyrzucona z domu, cała wieś się od niej odwraca, młodzież się z niej śmieje. Marlena ją przygarnia do siebie do domu i… nakrywa ze swoim mężem to przelewa czarę goryczy. Marlena na portalu czatuje w necie z murzynem z Francji, który jej mówi czułe słówka, mówi, że jest piękna, rozwesela ją i mówi, że się w niej zakochał po raz pierwszy od śmierci żony. Mówi, że do niej przyjedzie, ale musi mu zapłacić 3000 dolarów cła za bagaż. Kiedy Marlena odmawia, pokazuje swoją prawdziwą twarz. Pokazuje jej zdjęcia jak się rozebrała i szantażuje ją, że jak mu nie zapłaci 3000 dolarów, to je opublikuje w necie. Mówi, że ma żonę, a znajomość z nią to był biznes. Marlena pożycza od dzieci i robi mu przelew, ale on dalej ją szantażuje i żąda 5000 dolarów. Marlena nagrywa mu film i mówi, że nie ma pieniędzy i że nic jej nie zostało tylko się powiesić. Idzie do spowiedzi i ksiądz ją chwali, że dzięki niej jej mąż przestał pić i że nie wie jakie są zamierzenia boskie. Wracają z mężem samochodem. On prowadzi i pije piwo. Uderzają w drzewo. Akcja wraca do początkowej sceny. Mąż nie żyje. Marlena usiłuje zawiadomić o wypadku, ale komórka nie ma zasięgu. Nie może się wydostać. W końcu zrezygnowana dostrzega na tylnym siedzeniu sekator. Po kilku nieudanych próbach dosięga go. Przecina pasy bezpieczeństwa i wydostaje się z samochodu. W komórce wraca zasięg. Słyszy transmisję video swojego szantażysty. Mówi, że widział jej film jak chce się zabić i że anuluje żądanie 5000 dolarów. Są kwita. Ostatnia scena jest na cmentarzu: Pogrzeb męża Marleny. Zbliżenie na krzyż na pomniku. Marlena ze złamaną nogą wstaje, dzieci ją obejmują i wyprowadzają z cmentarza. Zbliżenie na twarz bohaterki: Jest radosna. Koniec!
Film jest bardzo piękny i… film mnie bardzo pozytywnie zaskoczył. Wyprodukowała go Telewizja Polska – dzisiejsza telewizja Kurskiego. Taki producent, to wiadomo, gloryfikowanie obecnie rządzącej partii i ideologii katolickiej. Tymczasem… nic z tych rzeczy w filmie nie ma. Film nawet pokazuje krytycznie ludzi żyjących na wsi i krytycznie pokazuje księdza. Wprawdzie ksiądz na spowiedzi radzi bohaterce, że nie może się rozwodzić z mężem pijakiem, ale mądrze radzi. Na mszy ksiądz ujmuje się za prześladowaną przez społeczność Kingą, które zamieszczono zdjęcia w internecie jak daje od tyłu i mówi, że Chrystus przebaczył Marii Magdalenie, która była nierządnicą, a wy chcecie być ważniejsi od Chrystusa i nie potraficie przebaczyć tej z was, która zbłądziła. Jest także krytyka katolickiego kleru. Kiedy na spowiedzi ksiądz radzi bohaterce, że nie może się rozwodzić z mężem alkoholikiem, bohaterka mówi: ksiądz też dziś pijany? A ksiądz odpowiada: A jaki mam być, kiedy dziś miałem trzy msze! Także jest pokazane, że ksiądz troszczy się o dobra materialne, kiedy ostro strofuje bohaterów za to, że ich pies zagryzł mu kurę. Ten film jest odpowiedzią ekipy rządzącej w Polsce na filmy Smarzowskiego ” Kler” i ” Wesele”. To film obyczajowy, pokazuje życie ludzi na dzisiejszej wsi polskiej. Nie jest to jednak, jak pisał Jan Kochanowski, sielanka konwencjonalna, raczej… sielanka na wskroś realistyczna w stylu Szymona Szymonowica . Film jest zrobiony w stylu plebejskich filmów Jana Jakuba Kolskiego. Pokazuje wieś polską od strony polskiego ludu, bohaterki są salowymi w szkole, życie na wsi jest monotonne, burawe, to raczej wegetacja niż życie. W filmie poza główną bohaterką praktycznie nie ma pozytywnych postaci, nawet ksiądz jest pokazany w negatywnym świetle. Film pokazuje, że życie na dzisiejszej wsi polskiej to wegetacja mocno zakrapiana alkoholem. Odskocznią od burawej rzeczywistości jest internet i wirtualne życia na portalach społecznościowych. Chociaż film jak cała prezesura Jacka Kurskiego w Telewizji Polskiej ma misję… Pokazuje, jakie zagrożenia niesie internet. Jest więc publikowanie kompromitujących zdjęć i filmów w necie i oszustwa matrymonialne. Poprzez los głównej bohaterki film ostrzega ludzi przed ufnością zawierania znajomości w internecie, na portalach społecznościowych. Film nie nazywa po imieniu portalu z jakiego korzysta bohaterka, ale z okoliczności, np. z podania: masz wspomnienia, można wywnioskować, że chodzi o Facebooka. Bohaterka poznaje w necie obcokrajowca, daje się nabrać na jego piękne słówka o miłości, a okazuje się, że to oszust matrymonialny. Czułymi słówkami namawia ją, by się rozebrała przed kamerą, a potem ją szantażuje, że opublikuje zdjęcia w necie jak mu nie zapłaci. Kobiety, uważajcie w sieci i podchodźcie z ostrożnością i nieufnością do znajomych na portalach społecznościowych! Film ma jeden zgrzyt! A mianowicie wpisuje się w rasistowski trend obecnej władzy, skierowany przeciw imigrantom zarobkowym z Azji i Afryki. Człowiek, który naciąga bohaterkę, to murzyn z Paryża, można wnioskować, że imigrant z Afryki. Trudno mu jednak odmówić racji. Większość tych imigrantów z Azji i Afryki to zwykłe cwaniaczki, które przybywają do Europy po łatwe życie. Zasilają środowiska przestępcze, zajmują się handlem ludźmi, żyją z prostytucji czy naciągania naiwnych Europejek. Film więc pokazuje prawdę, choć… jest niewątpliwie rasistowski. Film nosi francuski tytuł ” Pour l’ amour po miłość”. I bohaterka spragniona uczucia chce w necie zyskać miłość. I niestety, twardo ląduje, w necie nie ma miłości. Jest twarda rzeczywistość, taka jak jej życie. Czy zatem warto stracić nadzieję na znalezienie miłości? Film odpowiada na to pytanie. Nie! Końcowa scena jest rękawicą rzuconą Bogu. Ksiądz mówi bohaterce, że nie znany jest los, jaki Bóg nam szykuje. I na końcu widzimy krzyż na grobie męża alkoholika i twarz z uśmiechem bohaterki. Jej los się odmienił – przestała nieść swój swój krzyż. Czy zatem bohaterka idzie po miłość? Obejrzyjcie film i odpowiedzcie sobie sami! Warto iść po miłość i żyć dla miłości?
Miłość jest to rodzaj uczucia wyższego, które polega na wzajemnym wspieraniu się, troszczeniu się o siebie, rozumieniu się i wzajemnym zaufaniu. Miłość jest zwykle związana z seksem. Utopijną nazwą dla nas Polaków jest miłość francuska. Francja zwykle kojarzy nam się z miłością, a Francuz z zakochanym amantem niezwykle przystojnym. Miłość francuska jest dla nas Absolutem, czymś nieosiągalnym, idealizujemy ją. Pośród ludzi myślących trzeźwo miłość francuska jest traktowana bardziej trywialnie. Miłością francuską jest nazywane tzw. fellatio, czyli tzw. robienie loda. Stosunek nasz do miłości francuskiej jest różny. Jedni to uwielbiają i uważają za doskonałą namiastkę rozkoszy, kiedy niemożliwy jest pełny stosunek, a jest czas tylko na szybki numerek. Stosunek do miłości francuskiej zależy od naszej obyczajowości i naszego światopoglądu. A światopogląd w Polsce wciąż jeszcze kształtuje Kościół Katolicki…
Kościół Katolicki potępia seks, jeśli nie prowadzi do prokreacji. Celem intymnych zbliżeń wg. Kościoła musi być prokreacja, jako okoliczność miła Bogu. Stąd Kościół potępia wszelkie intymne igraszki, jeśli nie prowadzą do prokreacji. Grzechem jest masturbacja, grzechem jest stosunek analny i grzechem jest miłość francuska. Do niedawna jeszcze Kościół Katolicki uważał za grzech grę wstępną. Wg. Kościoła stosunek musi być po ślubie i pełny z wytryskiem w odpowiednie miejsce, by doszło do zapłodnienia. Jakiś czas temu Kościół zrewidował swoje poglądy na temat gry wstępnej. Gra wstępna nie jest grzechem, jeśli prowadzi do pełnego stosunku, a ten skończy się zapłodnieniem. Miłość Francuska jest elementem gry wstępnej, ale czy Kościół zmienił wobec niej zdanie. No właśnie… Miłość francuska to jedyny rodzaj gry wstępnej, który jest uznawany za grzech. A szkoda, bo to piękny wyraz oddania i zaufania ukochanemu człowiekowi.
W Polsce panuje pogląd, że polska mentalność jest skażona ciemnogrodem katolickim. W naszym kraju wciąż panuje przekonanie, że Polka daje jako cierpiętnica panu i władcy, nie bierze przy zgaszonym świetle, pod kołdrą i po Bożemu. Tymczasem ten mit jest już zakłamany. Polskie młode dziewczyny są już wyemancypowane, wiedzą na czym polega rozkosz w miłości i nie tylko dają, ale także biorą i to bardzo zachłannie. Chętnie też uprawiają miłość francuską. Czy widząc nowocześnienie młodzieży Kościół w Polsce będzie ewaluował także w kierunku tolerancji różnych zachowań w alkowie? Czy taka tolerancja to rzeczywiście nowoczesność. Miłość francuska nie jest Belzebubem. Miłość francuska między dwiema zakochanymi osobami może być bardzo piękna. To najwyższy wyraz oddania i zaufania do kochanej osoby. To wyraz tego, że kochamy i drogi jest nam każdy element ciała ukochanego. A taka powinna być miłość… bez zahamowań…
Miałam przed moim Mirkiem czternastu mężów i i choć w wieku piętnastu lat przeżyłam swój piękny i godny wspomnień pierwszy raz, to jednak z wielu względów miałam w dziedzinie seksu wiele zahamowań. Z moimi poprzednimi mężami preferowałam tylko miłość po Bożemu i z każdym kolejnym mężem uczyłam się miłości. Jednak nie uprawiałam miłości francuskiej, bo uważałam, że to obrzydliwe. Dopiero mój obecny mąż nauczył mnie w pełni oddawania i brania miłości i… wyleczył mnie z zahamowań. Teraz mam do niego pełne zaufanie, oddaję mu się cała i… biorę z miłości pełnymi garściami. Wiem teraz, że to jest prawdziwa miłość! Z początku ze wstydem zamykałam oczy, gdy kochałam go po francusku, teraz uwielbiam jak robi mi dobrze ustami. I cieszę się… jak ja sprawiam mu rozkosz. Prawdziwa miłość między dwiema osobami, które się kochają nie ma zahamowań i to jest piękne i tak powinno być. A Kościół Katolicki? Jak mi święty nos będzie wsadzał pod kołdrę, nie przetrwa długo. Bóg dał człowiekowi doskonałe ciało i dał miłość cielesną. Miłość cielesna to najpiękniejszy wyraz oddania kochających się ludzi. A co prowadzi do szczęścia człowieka, Bóg popiera!
„Pour l’ amour” – dla miłości! Dla miłości warto zrobić i oddać wszystko! A zatem kochajmy się! Na pohybel tym, co nam chcą zohydzić miłość. Zazdrośni??? Ach, marzyć kochać po francusku! Czyli jak?
Jestem prawnikiem, psychologiem i dziennikarzem, w kolejności, w której napisałam. W dziennikarstwie piszę co mi w duszy gra, ale uważam by było to sensowne, miało treść i spełniało społeczną rolę.
Wara specom od moralności od sekretów alkowy! Jak ludzie się kochają i pragną, to niech tak sobie okazują miłość fizyczną jak uważają, że jest dla nich najlepsza i szanują ciało partnera i mają do siebie zaufanie.