Krzysztof Piesiewicz i dwie strony skandalu

W ostatnich dniach jesteśmy świadkami przejmującego widowiska dotyczącego jednego z polskich autorytetów-Krzysztofa Piesiewicza. Pojawiają się skrajne opinie w tym temacie. Dziennikarze i publicyści zapominają, że ta sprawa ma zarówno wymiar ludzki i polityczny.

fot.K.Zuczkowski/Przeglad/Forum
Krzysztof Piesiewicz, fot.K.Zuczkowski/Przeglad/Forum

Filmiki nakręcone komórką przez szantażujące Krzysztofa Piesiewicza kobiety wstrząsnęły opinią publiczną. Senator wygląda na nich na mocno odurzonego, wciąga jakiś proszek, co przywołuje skojarzenia z kokainą. Do tego jego strój też zaskakuje, jest w sukience. Pojawiają się pytania, zarzuty, sprawę bada prokuratura, senator zrzeka się immunitetu. Krystalizują się dwa skrajne obozy, które z jednej strony niszczą Piesiewicza jako człowieka, lub też próbują sprawę bagatelizować, sugerując, że ludziom ze świata kultury wolno więcej.

Przedstawicielem pierwszego obozu jest Bronisław Wildstein, który wykorzystał kłopoty Piesiewicza, by poruszyć kwestię lustracji. Sugeruje on, że opór Piesiewicza wobec pełnego otwarcia archiwów IPN-u wynika z bujnego życia osobistego senatora, który próbuje coś ukryć. Uważam, że w tej sytuacji takie opinie są nie na miejscu. Piesiewicz jest postacią dla Polski niezwykle zasłużoną, zarówno w sferze sztuki filmowej, w której ma duże osiągnięcia, jak i jako prawnik, który oskarżał morderców księdza Jerzego Popiełuszki. Trudno zatem zrozumieć mi, dlaczego miałby on chcieć coś ukryć. Piesiewicz ma swe zasługi dla Polski, jednak jest tylko człowiekiem, a nie świętym. Tak naprawdę ma prawo do swych słabości, do prywatności. Jeśli zarzuty wobec niego potwierdzi sąd, to i tak nie odbierze mu tego, co osiągnął, pokaże jedynie, że nie ma ludzi bez skazy. Taki lincz na senatorze Piesiewiczu jest dla mnie nie do przyjęcia. Nawet jeśli miał kontakt z narkotykami, to nie można go traktować jak dresiarza z Pragi złapanego z amfetaminą. Ta sytuacja pokazuje, że obecna ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii ma poważne luki. Jakie bowiem zagrożenie dla „polskiej trzeźwości” stanowi 64-letni senator? Byłoby absurdem, gdyby w „wolnej” Polsce dostał wyrok za posiadanie substancji, która kojarzy się ze swobodą. Dodatkowo wyrok taki dostałby człowiek, który o „wolną” Polskę walczył.

Sprawa ma jednak drugi wymiar. Piesiewicz jest politykiem, osobą publiczną. Musiał się liczyć z tym, że jest na świeczniku i każda jego wpadka może być nagłaśniana. Jego kontakty prywatne z szantażującymi kobietami miały charakter osobisty, ale niestety rzucają pewien cień na funkcję jaką pełnił. W końcu jest senatorem, członkiem izby wyższej parlamentu i powinien świecić przykładem. W dodatku jest prawnikiem zatem wiedział, że posiadanie narkotyków (o ile była to kokaina) jest nielegalne i że łamie w ten sposób prawo. Senator jest odpowiedzialny za tworzenie prawa, ale także zobowiązany jak nikt inny do jego przestrzegania, zwłaszcza jeśli jest autorytetem. W takiej sytuacji decyzja o zrzeknięciu się immunitetu świadczy o tym, że Piesiewicz jest człowiekiem honorowym. Niech sprawę zbada prokuratura.

Cała ta sytuacja nasuwa różne wnioski. Z jednej strony ustawa o przeciwdziałaniu narkomani jest do zmiany, gdyż tropi zarówno mafie zajmujące się handlem narkotykami, jak i zagubionych ludzi, szukających uciech w życiu. To musi się zmienić, gdyż nie jest to sprawiedliwe. Do tego potrzebna jest zmiana w prawie i inni politycy zamiast niszczyć Piesiewicza, powinni o tym pomyśleć, tworząc prawo. Z drugiej strony nie może być w Polsce świętych krów. Jeśli jest jakieś prawo, nawet durne, muszą być wobec niego równi zarówno przeciętni obywatele jak i autorytety. Nie może być wyjątków w świecie kultury, polityki czy mediów. Każda osoba zajmująca ważną funkcję musi się z tym liczyć.

I tutaj jest mój zarzut do senatora, który zawiódł swych wyborców. Być może nie warto iść do polityki, bo funkcja oprócz nagradzania może też przyłożyć, nawet tam gdzie boli najbardziej. I o tym Piesiewicz musi pamiętać. Mam nadzieję, że ta historia to nie koniec Krzysztofa Piesiewicza. Oby podniósł się po tych wydarzeniach i pokazał po raz kolejny swą jasną stronę. Ma talent do pisania scenariuszy, może uraczy nas kolejnym, wybitnym? Co do jego winy czy niewinności, niech nikt nie rozstrzyga, ani umoralniający „święci” ani zwolennicy równych i równiejszych. Poczekajmy spokojnie na to, co powie sąd.

Rating: 4.4/5. From 23 votes.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *