Ostatnie tygodnie przyniosły nam tragiczne informacje z Indonezji. Dziewicza dżungla stanęła w niszczycielskim ogniu. Wszystkiemu winien jest człowiek, który zapomniał, że jest częścią natury a nie jej panem. Teren Indonezji zamieszkiwały unikatowe gatunki zwierząt, była ona kolebką prastarego lasu deszczowego.
Sumatra, Jawa i Borneo od lat stały się gratką dla naukowców, którzy co roku w dżungli odkrywali nowe gatunki. Symbolami fauny tamtego regionu były między innymi tygrysy, orangutany i gibony. Ze smutkiem używam czasu przeszłego, ponieważ obecnie przyroda Indonezji stanęła u progu zagłady…Powstaje pytanie dlaczego ten ziemski skrawek raju pogrążył się w ogniu, który niszczy przyrodniczy dorobek tysięcy lat życia tego regionu.
Indonezja, Malezja, czyli kraje, które stały się ojczyzną tego unikatowego miejsca są biednymi państwami. Lokalni mieszkańcy często ledwo wiążą koniec z końcem. Przez lata kraje te były nękane przez skorumpowane rządy satrapów, którzy łupili społeczeństwo. Wszystko to sprawiło, że rdzenni mieszkańcy postanowili odejść od natury. Tę sytuację wykorzystywały zachodnie korporacje, które postanowiły z Indonezji zrobić plantację palmy olejowej. Przeszkodą w tym „zacnym” przedsięwzięciu stały się lasy deszczowe i orangutany. Z palmy olejowej pozyskuje się tłuszcz potrzebny do produkcji między innymi chipsów. To właśnie te potrzeby „cywilizowanego świata” przesądziły o zagładzie dziewiczej przyrody.
Korporacje postanowiły wykorzystać skorumpowane rządy biednych krajów regionu południowo-wschodniej Azji i metodą łapówek dostawały pozwolenia na pozyskiwanie terenów pod plantacje palmy olejowej. Brudną robotę wykonywali miejscowi farmerzy, tania siła robocza, która kierowana chęcią zysku jak i koniecznością przeżycia stopniowo szukała tańszych metod pozbywania się lasów niż karczowanie. Dużo szybsze i bardziej ekonomiczne stało się wypalanie. Ta rabunkowa gospodarka leśna odbiła się na florze chociażby Borneo, którego lesistość malała w zastraszającym tempie. Spowodowało to również ograniczenie populacji wielu gatunków zwierząt, w tym orangutanów, które były dodatkowo mordowane z powodu swojego zamiłowania do palmy olejowej, którą chętnie się żywiły. Te sympatyczne zwierzaki traktowane są na Borneo jak szkodniki. Powoduje to tragiczne sytuacje w rodzinach orangutanów. Często mordowane są matki i młode pozostają sierotami. Powstał nawet na Borneo sierociniec dla orangutanków. Ale co obchodzą cierpienia przyrody spasionych chipsami korporuchów? Jest to bezwzględna banda tchórzy i nierobów, która wysługuje się skromnymi farmerami z Indonezji, żerując na ich desperacji, po to by ciągle pomnażać swój zysk. Jest to neokolonializm a mamy XXI wiek. Ich działania doprowadziły również do zagłady tygrysów, których naturalnym siedliskiem jest dziewicza dżungla Sumatry. Czy którykolwiek z bohaterów tego „kapitalistycznego sukcesu” byłby w stanie spojrzeć temu majestatycznemu kotu w oczy? Nie, uciekłby w popłochu.
Taki proceder trwa od lat. Wypala się w Indonezji i Malezji lasy, rządy zbijają krocie, korporacje notują zyski z racji pozyskania tłuszczu z palm olejowych, farmerzy mogą przeżyć. W tym roku jednak sytuacja wymknęła się spod kontroli. Wyjątkowa susza w regionie sprawiła, że pożary osiągnęły niszczycielski charakter a ich skala spowodowała katastrofę ekologiczną. Ogromne ilości toksycznych substancji dostały się do atmosfery, cały region zasnuł się dymem. Umierają ludzie i zwierzęta, wiele osób jest chorych z powodu wdychania szkodliwych substancji. Na Borneo nie widać już słońca. Krajobraz jest apokaliptyczny. Najbardziej dotknięte skażeniem są dzieci. Ich płuca nie wytrzymują takiej ilości toksyn. Podobnie jest w sierocińcu dla orangutanów. Młode zwierzęta nie mogą przebywać na zewnątrz bo kaszlą i się duszą więc opiekunowie chowają je do różnych pomieszczeń. Orangutany jednak są osowiałe, bo nie mogą się bawić. Nie wiedzą, że muszą cierpieć bo szefowie korporacji niszczą ich naturalne środowisko, żeby pozyskać olej. Dzięki niemu wyprodukują śmieciowe jedzenie, na którym zarobią miliony i dorobią się kolejnego jachtu do kolekcji. Dużo mniejszy zysk byłby z tworzenia w Indonezji Parków Narodowych. Ale taki jest obecnie etos zachodniej cywilizacji, która zapomniała, że jest częścią natury. Jaki los czeka ten rajski świat, który został tak radykalnie zraniony? Obawiam się, że mamy do czynienia z zagładą regionu. To są wyspy, zwierzęta nie uciekną. Wiele ludzi zachoruje i umrze. Spłoną ich domy. Na zgliszczach dżungli wyrosną plantacje palmy olejowej. Korporacje będą zacierały ręce.
A może jednak da się coś zrobić? Uważam, że wszystkie kraje regionu, także te bogatsze powinny pomóc w gaszeniu pożarów, musi być w tym determinacja. Trzeba też próbować wywozić ludzi w bezpieczne regiony, ratować zwierzaki. Dodatkowo trzeba przemyśleć strategię dla regionu. Dobrym pomysłem byłby zakaz importu produktów palmy olejowej z Indonezji i nakładanie ogromnych kar na firmy, które trudnią się tym procederem. W naszym codziennym życiu możemy unikać spożywania jedzenia, który ma w składzie tłuszcz z palmy olejowej. Warto stworzyć listę takich produktów. Trzeba byłoby również przemyśleć plan dla biednych krajów, by nie kusiło ich niszczenie przyrody. Bo jeśli na Borneo znikną lasy, to będzie to największa katastrofa w dziejach Ziemi. Potem podobny los spotka Amazonię i inne skarby natury. Liczyłbym tu na ONZ. Organizacja ta musi bardziej zdecydowanie reagować na takie sytuacje. Problem dotyczy nie tylko Indonezji ale i innych biednych krajów, w tym afrykańskich i południowoamerykańskich, gdzie prowadzi się rabunkową gospodarkę w interesie bezdusznych korporacji.
Człowiek ma prawo korzystać z zasobów przyrody ale nie może jej bezpowrotnie niszczyć. Jesteśmy jedynym gatunkiem na Ziemi, który unicestwia całe populacje. Przyroda zawsze była w równowadze, nie mamy prawa jej naruszać, bo za kilkadziesiąt lat matka natura się zemści. Niszczenie terenów zielonych, osuszanie torfowisk, regulacje rzek prowadzą do tego, że mamy deficyt wody, zmienia się klimat. Nie można myśleć tylko chwilą teraźniejszą, Ziemia jest przyszłością dla następnych pokoleń ludzi i zwierząt. Nie skazujmy naszych wnuków, by tygrysa widziały tylko na zdjęciach. Chciwość nie może wygrać z rozsądkiem i odpowiedzialnością.
Socjolog, pasjonat fotografii
Co mają pożary do polityki korpo?
Nie rozumiem co ma wspólnego agresywna polityka firm pozyskujących olej z pożarami? W artykule można odnieść wrażenie, że pożary to ich wina?
a ty co adwokat diabla?
Ad Vocem bankster. Autor w delikatny sposób daje przyczynek do dyskusji o aktualnej koegzystencji człowieka i przyrody. Nie uważam, że przesadza lecz akcentuje potrzebę nowego imperatywu moralnego: mniej dla mnie więcej dla innych! Oby nie było za późno…..