Pod koniec lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku triumfy z kinach święcił amerykański film „Sprawa Kramerów” z Dustinem Hoffmanem i Meryl Streep w rolach głównych. Film opowiadał o tym, jak niegdyś szczęśliwe małżeństwo się rozwodziło i o ich walce w sądzie o dziecko. Kiedy film pokazywali w kinach byłam w ósmej klasie szkoły podstawowej i miałam czternaście lat, ale film zrobił na mnie ogromne wrażenie. Pamiętam, kiedy się popłakałam na końcu, gdy Meryl Streep mówiła, że nie może zabrać syna, bo przecież u ojca ma pokój, który pomalowała w chmurki. Niedawno byłam na seansie w DKFie i… przeżyłam swoiste Deja vu…
Amerykański film ze Scarlett Johansson w roli głównej pod tytułem „Historia Małżeńska” można nazwać remakiem „Sprawy Kramerów”, choć filmy bardzo się różnią. Jednak główny wątek jest ten sam: w obu filmach chodzi o walkę o dziecko. Z tymże w „Sprawie Kramerów” o syna walczy matka, w „Historii Małżeńskiej” ojciec.
Historia Małżeńska zaczyna się tym, że najpierw mąż opowiada za co kocha żonę, a potem żona, za co kocha męża. I w tym opisie widzimy, że oboje są bardzo zakochani, kochają się za najdrobniejsze przejawy życia rodzinnego. Potem widzimy ich oboje, że są w trakcie sprawy o separację, siedzą u mediatora psychologicznego, a to co słyszeliśmy to było to, co kazał im napisać mediator. Mediator kazał im to przeczytać na głos. Żona odmówiła, mąż powiedział, że przeczyta. Mediator jednak powiedział, że nie ma sensu, bo żeby to odegrało jakąś role muszą przeczytać obydwoje. Otrzymują separację. Rodzinę tę poznajemy jako szczęśliwą i bardzo się wspierającą rodzinę aktorów mającą ośmioletniego syna. Jednak między nimi rodzi się konflikt: żona chce robić karierę zawodową i otrzymuje pracę w serialu, ale musi wyprowadzić się do Los Angeles. Mąż ma swoją pracę, swój teatr w Nowym Jorku i nie chce się wyprowadzać. Żona zabiera dziecko i przeprowadza się z nim do Los Angeles i zamieszkuje u swojej matki i siostry, również rozwódki. Wnosi sprawę o rozwód. Oboje trafiają w ręce cynicznych i wyrafinowanych prawników. Żona wynajmuje adwokatkę, mąż adwokata. Małżeństwo pragnie się rozwieść ugodowo, żona zgadza się na propozycje męża. Jednak cyniczna adwokatka namawia ją do walki o majątek i prawo do wyłącznej opieki nad dzieckiem. Zdesperowany mąż, który nie chce tracić opieki nad synem także bierze adwokata. Do ugody nie dochodzi. Sprawa trafia do sądu. Adwokaci wyciągają wszystkie brudy. Adwokatka żony udowadnia, że mąż jest nieodpowiedzialny, bo nie zapiął fotelika w samochodzie dla dziecka. Adwokat męża mówi, że żona wieczorami w domu pije alkohol. Sąd wydaje zarządzenie tymczasowe, że sytuacja nie ulega zmianie i dziecko na razie zostaje u matki i powołuje biegłego, który ma ocenić, które z nich bardziej nadaje się do opieki nad dzieckiem. Mąż się przygotowuje do wizyty biegłej, wynajmuje dom w Los Angeles, w którym urządza pokój dla syna. Małżonkowie się spotykają i zaczynają się kłócić, wylewają na siebie wszystkie żale, pretensje, które miały miejsce i które nie miały. W końcu oboje się popłakują. W finałowej scenie widzimy, że syn jest u ojca i odwiedza ich biegła. Widzi troskliwego i kochającego syna ojca. Potem widzimy przyjęcie rodzinne u żony. Syn jest szczęśliwy. Oboje idą na ustępstwa, rezygnują z roszczeń majątkowych. Sąd orzeka, że syn cztery dni jest u matki i trzy dni u ojca. Adwokatka chwali się, że matka sprawę wygrała w… 55%, ojciec w 45%. Ostatnia scena jest bardzo wzruszająca: ojciec wchodzi do pokoju syna i słyszy jak ten czyta stary tekst, który matka napisała u mediatora, za co kocha męża. Ostatnia scena to halloween, jakże inna od tej z początku filmu, kiedy małżonkowie kłócili się o strój dla dziecka. Na końcu matka mówi, że syn jest bardzo zmęczony i że możesz go już zabrać do siebie. – Ale to twój dzień. – Mówi ojciec. – Nie szkodzi. – Odpowiada matka i widzimy jak ojciec odchodzi ze śpiącym synem na rękach. Tak film się kończy.
Film mi się podobał podobnie jak niegdyś „Sprawa Kramerów” Był taki podobny do Sprawy Kramerów, tyle miał analogii, a jednak taki inny. Nie był klasycznym remakiem Sprawy Kramerów. Był oryginalny. Film jest rodzinny, ciepły i jakże inny… od obecnych słusznych politycznie filmach. Kiedy powiedziałam koleżance, że idę na „Historię Rodzinną” powiedziała, że to pewnie bardzo modny obecnie film o gejach lub lesbijkach pragnących adoptować dziecko albo przynajmniej o transseksualistach. Gdyby ten film zobaczyła, byłaby… miło zaskoczona. Film jest o tradycyjnej rodzinie: kobieta, mężczyzna i dziecko i o… tradycyjnych wartościach. Film bardzo pięknie i ciepło opowiada o miłości w rodzinie i ostrzega, by kariera nie niszczyła miłości rodzinnej. Małżonkowie mogą się rozstać, ale… kiedy jest dziecko ono zawsze cierpi najbardziej. Małżonkowie nie powinni kierować się egoistycznym ukochaniem własnego ego, a powinni kierować się miłością do dziecka. Jak mawiają sądy: zawsze kierować się dobrem dziecka!’
Jak stanowi polski Kodeks Rodzinny i Opiekuńczy władza rodzicielska to w szczególności obowiązek i prawo rodziców do wykonywania pieczy nad osobą i majątkiem dziecka oraz prawo do wychowania dziecka z poszanowaniem jego godności i praw. Dziecko do pełnoletności pozostaje pod władzą rodzicielską, a władza rodzicielska przysługuje obojgu rodzicom. Władza rodzicielska powinna być wykonywana jak wymaga tego dobro dziecka i interes społeczny, a dziecko winne jest posłuszeństwo rodzicom. Sąd może rodziców władzy rodzicielskiej pozbawić, zawiesić ją albo ograniczyć. Władza rodzicielska jest bardzo ważna, dlatego w wyroku rozwodowy, a także separacyjnym sąd orzeka co do władzy rodzicielskiej. Orzeka, któremu z rodziców sąd powierza opiekę nad dzieckiem i pełnię władzy rodzicielskiej, a któremu ją ogranicza do płacenia alimentów, czyli ponoszenia kosztów utrzymania i wychowania dziecka i wyznaczania spotkań z dzieckiem.
Sąd orzekając o władzy rodzicielskiej kieruje się dobrem dziecka. Także rozwodzący się rodzice winni zawsze kierować się dobrem dziecka i mieć na uwadze, że pieniądze, czyli alimenty nie są najważniejsze w życiu dziecka. Oczywiście ideałem jest zdrowa rodzina : ojciec matka i dziecko i o taką rodzinę rodzice powinni zawsze zabiegać i ją pielęgnować, a państwo powinno wspierać i preferować takie rodziny. Dziecko wychowujące się w zdrowej, pełnej rodzinie jest szczęśliwe, zdrowe psychicznie, ma lepszy start w życiu, a w dorosłym życiu nie powiela patologii rodzinnych, samo tworzy zdrową rodzinę i spełnia się w życiu zawodowym.
Dlatego małżonkowie, kiedy macie dzieci, nie kierujcie się egoistycznym ukochaniem siebie! Pamiętajcie, że słowa przysięgi wymieniane podczas ślubu przed Urzędnikiem Stanu Cywilnego: I zrobię wszystko, by może małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe! to nie zwykły slogan. Myślcie, je wymawiając! Małżeństwo ma być zgodne, szczęśliwe i trwałe, a dzieci z niego zrodzone mają mieć szczęśliwe dzieciństwo. Ono zależy od nas – rodziców. Materiał do przemyślenia…
W moim małżeństwie dbam, aby nasze dzieci, a mamy ich sporą gromadkę – czterdzieścioro, były silnie związane z ojcem. I mi się to udaje: on przepada za tymi dziećmi, a one za nim. Aż ja czasami im zazdroszczę, bo moja dwunastoletnia córka o tym, że się zakochała w koledze z klasy zwierzyła się mojemu mężowi nie mnie. Jesteśmy dziwną rodziną? A może nie wierzycie mi?
Jestem prawnikiem, psychologiem i dziennikarzem, w kolejności, w której napisałam. W dziennikarstwie piszę co mi w duszy gra, ale uważam by było to sensowne, miało treść i spełniało społeczną rolę.