„Gdy Ci mówią o wartościach, nie sądź, że to propaganda!” – Tak na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy społeczeństwo polskie uczyło się demokracji, kiedy polaryzowały się poglądy polskiego społeczeństwo, śpiewali artyści w Kabarecie Olgi Lipińskiej. Słynny polski artysta i drugi wieszcz po Adamie Mickiewiczu Stanisław Wyspiański pisał w Weselu dosadniej: „Człek człekowi nie dorówna, Nie polezie orzeł w gówna.” Od tamtych czasów minęło ćwierć wieku, polska demokracja okrzepła i przeszła w fazę dojrzałą. Ponoć? Co polskie społeczeństwo zapamiętało z lekcji pierwszych lat dziewięćdziesiątych? Czy dzisiaj żyje z prawidłowymi wartościami, zwłaszcza w polityce? Jaki jest pułap tolerancji społeczeństwa na nadużycia polityków?
W ostatnich dniach żyjemy w Polsce uchwaloną przez sejm ustawą o podwyżce diet dla parlamentarzystów, wynagrodzeń dla członków rządu i członków administracji samorządowej oraz utworzenie pensji dla Pierwszej Damy w sumie, bagatela! 18 tys. zł miesięcznie. Ustawa ta być może przeszłaby bez echa, gdyby… nie zbulwersowało quorum poselskie, które ją uchwaliło. Ustawa przeszła jako jedyna ustawa w Polsce od ćwierć wieku… konstytucyjną większością głosów. Głosowali prawie wszyscy posłowie rządzącego Prawa i Sprawiedliwości oraz znaczna większość posłów opozycji. Na palcach można policzyć tych, co głosowali przeciw ustawie i tych co wstrzymali się od głosu. Logistyka przyjęcia pod obrady sejmu tej ustawy prowadzi do… prezesa PiSu Jarosława Kaczyńskiego. Jego genialny umysł wymyślił sposób na skompromitowanie opozycji w oczach społeczeństwa i to… mu się doskonale udało. Kiedy mleko się rozlało, posłowie Koalicji Obywatelskiej tłumaczyli się, że… zagłosowali za podniesieniem płac dla samorządowców. Senat się ocknął i zawetował ustawę. Czy to jednak nie musztarda po obiedzie? Czy ludzie wiedzą, o co naprawdę chodzi w tej polityce?
Niedawno na forum dyskusyjnym na Facebooku przeczytałam wpis jednej internautki, która napisała, że… uchwalenie tej ustawy świadczy, że opozycja czasami myśli i że potrafi się z rządzącą partią dogadać, gdy chodzi o sprawy najważniejsze dla Polski. No jeśli polskie społeczeństwo tak myśli, to do jakich wartości dążymy. Głosowanie nad ustawą o podniesieniu zarobków polskich władz świadczy, że politycy potrafią się dogadać bardzo dobrze, gdy chodzi o… ich prywatne interesy. Czy polityka winna być wynagradzana z pieniędzy podatnika?
Kiedy Rewolucja Francuska wprowadziła demokratyczny wybór reprezentantów narodu, wprowadziła cenzus podatkowy dla kandydatów do Kongresu Narodowego. Marksistowscy politycy krytykowali potem, że Rewolucja Francuska służy tylko burżuazji i uniemożliwia ludowi dostanie się do władz państwowych / sic!/ nie jest demokratyczna. Także po powstaniu Stanów Zjednoczonych wprowadzono cenzus majątkowy dla kandydatów do Kongresu. Istnieje on do dzisiaj. I to dobre! W Stanach Zjednoczonych, kraju wzorcowej demokracji, politycy nie idą do władzy, by się dorobić. By zostać kongresmenem, senatorem czy prezydentem trzeba mieć własny duży majątek, bo pensje są stosunkowo niewielkie. Prezydent po zaprzysiężeniu przeprowadza się z całą rodziną do Białego Domu i musi się utrzymać, by żyć na stopie wymaganej dla Głowy Państwa. Tymczasem Polska po przemianach ustrojowych w 1990r poszła w zupełnie innym kierunku…
W czasach realnego socjalizmu funkcje posłów czy radnych były honorowe. Członkowie władz na czas sprawowania mandatu byli urlopowani z pracy i dostawali tylko niewielkie diety na dojazdy publicznym środkiem transportu do miejsca obrad. Fakt, za Komuny na radnych czy posłów nie było chętnych! Na posłów i radnych brali … łapanki. Zaraz po przemianach ustrojowych pierwsze co zrobiły nowe władze, to w sposób ogromny podniosły tzw, diety poselskie i senatorskie. Nazwa dieta została w spadku po Komunie i jest myląca, bo jest to w rzeczywistości wynagrodzenie za pracę posła i senatora, od normalnej płacy różniące się tym, że nie płaci się od diet poselskich i senatorskich podatku dochodowego, a każdy pracownik w Polsce od swojego wynagrodzenia płaci. Emeryt i rencista też. Rencista to nawet od tej najniższej renty, którą otrzymuje, gdy krótko pracował i choroba nie pozwoliła mu dalej pracować. A żyć z tego musi! Poseł i senator też muszą żyć. Tylko na jakiej stopie żyje rencista z powodu schizofrenii, a na jakiej poseł, też schizofrenik?
Wysokie diety dla parlamentarzystów ustalono, by zlikwidować korupcję na najwyższych szczeblach władzy. Idea była piękna, a praktyka doprowadziła do tego, że do polityki idą największe miernoty, które do pracy się nie nadają i jak mówiła moja koleżanka, gdyby kazano im poprowadzić własny biznes, to położyli budę z hot dogami na Stadionie Dziesięciolecia. Idą do polityki by łatwo i szybko się dorobić i ustawić szybko dobrze siebie i swoją rodzinę. Nie bez kozery gdy przychodzi nowa władza, to zaczyna od… podwyższenia diet dla posłów. I to godzi w piękny sposób posłów partii rządzącej i opozycji.
Nie ma już ludzi ideowców w polityce. Ostatnim ideowcem w polityce jest Jarosław Kaczyński. On jednak pieniędzy nie potrzebuje, nie ma rodziny, ma na utrzymaniu tylko kota i ma dobrze prosperującą firmę prawniczą, mającą oddziały w całej Unii. Nie potrzebuje bogacić się w polityce kosztem polskiego podatnika. Podczas sprawy z wysokimi nagrodami dla członków rządu w czasach Beaty Szydło ostro strofował rząd i kazał im nagrody oddać na cele społeczne. Tylko… ledwo jego Partia okrzepła na drugiej kadencji już uchwala podwyżkę wynagrodzeń dla polityków. A najbardziej skompromitowała się opozycja… Społeczeństwo już wie, dlaczego tak walczą z PiSem władzę…
Największy polski mąż stanu Józef Piłsudski mawiał, że polityk pracuje pro publico bono i ostro zwalczał wszelkie przejawy prywaty w rządzie. Korumpujący się politycy trafiali do Berezy Kartuskiej. Piłsudskiego już nie ma i… już nigdy nie będziemy go mieć. Polityka się pauperyzuje, politycy są coraz głupsi, a… społeczeństwo ich wybiera. Dokąd idziemy, dokąd zmierzamy?
Piosenka z Kabaretu Olgi Lipińskiej mówi: „Kiedy patrzę w hen za siebie, w tamte lata co minęły, kiedy widzę, ile wzięłam, ile inni wzięli, to najbardziej mi żal… przedwyborczych jarmarków, pod stołem podarków, wyborczej kiełbasy i zbijania kasy.” I to jest przykre!!!
Ja jestem starej daty, wychowana za Komuny na starych wartościach, w których jak zawołanie herbowe mojego rodzinnego herbu Starego Konia brzmi: Stary Koń wszystko daje dla Ojczystej sprawy! i boli mnie, kiedy w czasach, gdy nadchodzi kryzys, ludzi się zwalnia z pracy lub obniża im wynagrodzenia, polskie elity narodu uchwalają sobie midasowe dochody. Oj, chyba jestem wapniak jak mawia moja trzynastoletnia córka, kiedy zabraniam jej wrócić z randki po godzinie dwudziestej pierwszej!!!
Jestem prawnikiem, psychologiem i dziennikarzem, w kolejności, w której napisałam. W dziennikarstwie piszę co mi w duszy gra, ale uważam by było to sensowne, miało treść i spełniało społeczną rolę.