Jeden z najpiękniejszych erotyków jaki czytałam, to wiersz Cypriana Kamila Norwida pt. „Daj mi wstążkę błękitną!” „Daj mi wstążkę błękitną! Oddam ci ją bez zapomnienia, albo daj mi cień z giętką twą szyją. Nie nie chcę cienia…” Na film pt. „Żebrak i madame” poszłam trochę przez pomyłkę, bo sądząc po tytule myślałam, że to będzie film o Cyprianie Kamilu Norwidzie, który żył w nędzy, a zmarł w przytułku dla ubogich, a kochał się w damie, Delfinie Potockiej. Muszę przyznać, że kiedy tak pomyślałam, to… byłam pozytywnie zaskoczona polskim kinem. Ktoś wreszcie zabrał się za robienie filmów o polskich Wielkich i Polskiej Historii. To wciąż wielka bolączka i wielki niedosyt polskiego kina, bo obecna młodzież jest już tak durna z historii polski, że… myli Sienkiewicza z Tolkienem. Tymczasem film był … o Adamie Chmielowskim, czyli bracie Albercie – malarzu, zakonniku i świętym Kościoła Katolickiego. Też ważna postać i ważny temat na drodze pokazywania polskiej młodzieży polskiej historii! Szkoda tylko, że jej nie było w kinie, że żadna szkoła nie poszła. Byli tylko… emeryci z Koła Słuchaczy Radia Maryja.
Film „Nędzarz i madame” opowiada o dwóch drogach realizacji marzeń. Adama Chmielowskiego, który realizację marzeń znalazł w sferze duchowej i pomaganiu ludzi i Helenie Modrzejewskiej, która swoje marzenia zrealizowała grając za oceanem Szekspira po angielsku i o… wielkiej miłości Adama Chmielowskiego, platonicznej miłości, bo Helena Modrzejewska miała męża i była w nim zakochana. Film zaczyna się w 1863r, trwa Powstanie Styczniowe, grabarz wywozi trumnę. Zatrzymuje go patrol kozacki. Po szczęśliwym przejściu kontroli grabarz wypuszcza z trumny powstańca, któremu amputowano nogę. To Adam Chmielowski. Chmielowski przekracza granicę, a kozacy dopadają grabarza i zabijają go. W tym samym czasie na próbie w teatrze w Krakowie Helena Modrzejewska uczy się roli Ofelii z Hamleta. Uczy się w oryginale. Adam Chmielowski dociera do Paryża i żyje w nędzy. Znajduje go książę Władysław Czartoryski. Przynosi mu ze szpitala protezę nogi i finansuje mu studia malarskie. Następnie akcja przenosi się do Warszawy w 1875r. Jest wernisaż sztuki. Obiecujący i zdolny malarz Adam Chmielowski wystawia swój pierwszy obraz. Chmielowski przyjaźni się ze znanym już malarzem Józefem Chełmońskim. Chełmoński przedstawia go znanej artystce Helenie Modrzejewskiej. Adam jest zafascynowany Heleną, fascynacja jest obopólna. Helena przychodzi do pracowni Adama i prosi, by namalował jej portret. Scena malowania ukazana jest poprzez marzenia malarza, który… marzy, że tańczy z Heleną. Chmielowski jednak nie może się odnaleźć jako malarz. Odwiedza dzielnice nędzy, często wraca pobity. W dzielnicy nędzy odnajduje swojego byłego rotmistrza z Powstania, obecnie nędzarza bez majątku, który wszystko stracił i nie ma sensu życia. Kulminacyjną sceną jest scena triumfu Modrzejewskiej w teatrze. Chmielowski nie przychodzi. Chmielowski niszczy portret. Modrzejewska wyjeżdża do Ameryki. Chmielowski składa śluby zakonne. Następna scena to scena w 1885r w klasztorze jezuitów. Chmielowski się wymyka z klasztoru i chodzi do nędzarzy. I w klasztorze nie potrafi się odnaleźć. Biczuje się przed Krzyżem, w przypływie szaleństwa chce uderzyć Chrystusa na Krzyżu, ale się powstrzymuje. Trafia do szpitala wariatów. Józef Chełmoński go odnajduje, przeor mu mówi, by na to miejsce, gdzie jest Chmielowski nie patrzył jak malarz , a oczami wiary. Odwiedza przyjaciela. Chmielowski budzi się do życia. Pisze list do Modrzejewskiej, w której życzy, by odnalazła swoje marzenia, on już odnalazł. Modrzejewska czyta jego list nad oceanem, robi z niego stateczek i puszcza na wodę. Scena pokazuje kołyszący się na fali stateczek. Ostatnia scena to rok 1895 w Krakowie. Chmielowskiego ciągnącego wózek z chlebem spotyka książę Władysław Czartoryski. Pyta się: Adam Chmielowski? Chmielowski odpowiada: Nie, brat Albert! Zmieniłeś się? – Pyta książę. – Tak, łysieję! – Odpowiada brat Albert. Ich drogi się rozchodzą. Brat Albert odchodzi ciągnąc swój wózek z chlebem dla ubogich.
Film jest zrobiony przez … Fundację Lux Veritas Oj. Rydzyka, współfinansowany przez Telewizję Polską. Muszę przyznać, że… taka produkcja nie podziałała na mnie zachęcająco. Kiedy przeczytałam producenta, chciałam wyjść z kina, a potem oglądałam i… wyciągałam wady filmu. Jednak po 15 minutach projekcji… film mnie rozczarował pozytywnie. Film jest historyczny, ale rozczaruje się ten, kto spodziewa się historycznego monumenty z efektownymi scenami batalistycznymi, pięknymi strojami kobiet i efektownymi dekoracjami. Film jest raczej robiony skromnym budżetem, to jest kameralny film psychologiczny. Film operuje bogatą symboliką, szczególnie odnoszącą się do malarstwa, to film bardzo malarski. Moim zdaniem jest trochę przeładowany symbolami, ale pięknie oddają stany psychiczne bohatera. To piękny film o miłości. Nie ma w nim scen seksu, co jest zrozumiałe z racji producenta. Jednak scena, kiedy Chmielowski maluje Modrzejewską, a potem pokazane jego wyobrażenia jak z nią tańczy wprost ocieka erotyzmem. Symboliczne są sceny, kiedy Modrzejewska zmienia maski i pisze na lustrze wyrazy Adam i Madame, a potem ściera napis i zostawia napis : Adam. Wielce mówiąca jest scena wernisażu, kiedy to na pierwszym planie jest obraz Chełmońskiego ” Babie lato”. A potem, kiedy Chełmoński jedzie do szpitala wariatów, gdzie przebywa Chmielowski, wiejskie drogi są pokazywane przez pryzmat jego obrazów: żurawie, babie lato, to robi wrażenie. Piękna jest scena symboliczna, kiedy Modrzejewska robi z listu Chmielowskiego stateczek i puszcza na wodę. Los ludzki na falach oceanu. Film jest religijny, tej produkcji inny nie może być. Ale film… przewrotnie religijny. Pokazuje psychiczne rozterki bohatera, Chmielowski cały czas szuka swojej drogi. I… nie może jej znaleźć ani jako malarz, choć ma wielki talent ani jako zakonnik. To w zakonie popada w szaleństwo. Swoją drogę odnajduje w pomaganiu słabym i ubogim. I to jest najpiękniejsze przesłanie filmu: tylko pomoc bliźniemu daje sens życia i jest bliska Bogu. To jest trochę przewrotne, bo film robiony przez fundację zakonną, film o głębokiej wierze pokazuje, że sens życia to nie mistyczne oddanie Bogu i zamknięcie się w zakonie, a pomoc innym ludziom. Film jest historyczny. Pokazuje wiele oddanych dla kultury polskiej ludzi: Modrzejewską, Chełmońskiego, księcia Władysława Czartoryskiego. W filmie jest dużo odniesień do Powstania Styczniowego. Pokazuje etos Powstania Styczniowego i to jak wpłynęło ono na losy Polaków. To film religijny i głęboko patriotyczny. Chciałabym, aby w interesie wychowania polskiej młodzieży polskiej kino zainteresowało się tą tematyką. A że robiony przez znienawidzoną fundację Oj. Rydzyka i współfinansowany przez Telewizję Kurskiego… No cóż, jak mainstreamowe media ta problematyka nie interesuje! Na bezrybiu i rak rybą! A ta ryba jest nawet dość dobra…
Miłość jest to uczucie wyższe, typ relacji międzyludzkich, zachowań, postaw. Wyróżnia się miłość chrześcijańską. W chrześcijaństwie miłość definiowana jest jako dążenie bytu do dobra. Jest to najważniejsza cnota oraz sens życia człowieka. Miłość jest to podstawowy dogmat religii chrześcijańskiej, a Przykazanie miłości: Miłuj bliźniego swego jak siebie samego, to podstawowe przykazanie dane nam przez Jezusa Chrystusa. W psychologii miłość to uczucie, które wiąże się z seksem i pożądaniem fizycznym. W ten sposób miłość odróżniana jest od miłości platonicznej i przyjaźni.
Miłość platoniczna to miłość wzniosła, wyidealizowana, wolna od seksu i zmysłowości, przyjacielska, bezinteresowna, lojalna i wierna. Miłość platoniczna traktowana jest jako Absolut, jest wolna od pociągu fizycznego. Miłość platoniczna pochodzi od Platona – starożytnego greckiego filozofa, który szukał ideału zbliżającego człowieka do Absolutu.
Przyjaźń to serdeczne stosunki oparte na wzajemnej życzliwości. Przyjaźń nie jest związana z pociągiem fizycznym.
Nic dziwnego, że Chmielowski zakochał się w Helenie Modrzejewskiej. W Modrzejewskiej kochali się wszyscy, Henryk Sienkiewicz też. Sienkiewicz opowiadał, że jeden wiejski hreczkosiej zapytał: jak szlachcic może się żenić z aktorką? Na to Sienkiewicz mu odpowiedział: A widziałeś ją? Hreczkosiej poszedł do teatru i wrócił wniebowzięty. Powiedział z entuzjazmem: Jakby nie była Chłapowską została by… Kowalską! Wątpliwości, czy Modrzejewska by go chciała, nie miał żadnych. Chmielowski kochał się w Modrzejewskiej platonicznie. Był wierzący i wiedział, że skoro jest żoną innego, jest dla niego nieosiągalna. Ale czy naprawdę była to miłość wolna od zmysłowości? Film pokazuje , że nie. Jak piękna i zmysłowa jest scena, kiedy Chmielowski wyobraża sobie, że tańczy z Modrzejewską.
Polacy zwykli miłość do kobiety postrzegać oczami Mickiewicza i poetów romantycznych, czyli czasów kiedy była moda na tragiczną miłość jako bardzo wzniosłą i romantyczną. Romantycy więc z pewnym masochizmem i lubością opisywali swoje cierpienia miłosne. W Polsce więc od dawna istnieje i wciąż jest postrzegana: ” Kobieto puchu marny, ty wietrzna istoto…” albo ” Precz z moich oczu! Posłucham od razu. Precz z mego serca! I serce posłucha. Precz z mej pamięci! Nie tego rozkazu moja i twoja pamięć nie posłucha.” Spoglądanie na miłość i kobietę oczami młodego Wertera, do dzisiaj robi kobietom wielką krzywdę. Moja polonistka w ogólniaku mówiła, że romantycy wpoili nam, że kobiety to anioły ze skrzydłami białemi, a tymczasem… ten anioł musi jeść i to dobrze, ma ciało, jak niektórzy chcą bardzo niedoskonałe i ma zwykłe cielesne potrzeby. A tymi cielesnymi potrzebami jest seks. Współczesne nowoczesne czasy dały kobietom prawa do przeżywania miłości fizycznej. Kobieta poznała, co to orgazm i się go domaga. Czasami nawet bardzo agresywnie.
Dziś w Polsce – państwie rządzącym przez nazywającą się katolicką partię Prawo i Sprawiedliwość – robi się moda na… cnoty niewieście. Minister Czarnek próbuje wprowadzać naukę tych cnot do szkół. W kuluarach sejmowych chodzą plotki, że do szkoły podstawowej mają wrócić zajęcia praktyczno – techniczne, osobno dla chłopców i osobno dla dziewcząt. Dziewczęta znowu ma się uczyć gotowania, szycia i robótek ręcznych. Czy to dobrze czy źle?
Etyką cnót niewieścich ma zajmować się ksiądz na religii. Księża alarmują, że dziewczęta są wulgarne, decydują, kiedy mają ochotę na miłość cielesną. W pojęciu katolickich cnót niewieścich nie mieści się, że kobiety mają prawo do orgazmu. Kobieta to niewolnica, która ma dbać o ognisko domowe i sprawiać by mężczyzna był szczęśliwy. W miłości cielesnej też. A kiedy mężczyzna jest szczęśliwy, szczęśliwe jest ognisko domowe i kobieta dąży do Absolutu. Osiąga miłość platoniczną, tak pożądaną w religii katolickiej. Czy we współczesnych czasach jest to możliwe?
Myślę, że świata nie da się cofnąć do tyłu! Niewątpliwie dzisiejsze czasy są apokaliptyczne, Szatan wzmaga atak na ludzkość i pod wieloma względami szkodzą ludzkości, ale przez wiele wieków człowiek mądrzał i dojrzewał, dziś jest dojrzały i ma wiele zdobyczy, których już nie da sobie odebrać. Kościół Katolicki powinien to zrozumieć i dostosować się do wymogów epoki, bo inaczej… odejdzie w Niebyt. Niezastąpioną zdobyczą dzisiejszych czasów jest wolność i… miłość cielesna. Miłość wyzwolona od pęt i konwenansów i dająca każdemu rozkosz niewysłowioną. Oczywiście mówiąc o wolności i miłości wyzwolonej nie mam na myśli bzykania się gdzie się da i z kim się da. Miłość to nie kolej żelazna, co pędzi szybko i bierze pasażerów ile się da. Miłość jest namiętna i piękna, ale tylko z tym jedynym i wymarzonym partnerem czy partnerką. Miłość to najpiękniejszy sposób przekazania partnerowi naszej bliskości, czułości, oddania i przywiązania, to prawdziwe zjednoczenie ciał i dusz. Jak mówi katolicka przysięga małżeńska: Mąż łączy się z żoną i tworzą jedno ciało. Ale do tej pięknej rozkoszy i zjednoczenia mają także prawo kobiety. Kobieta ma prawo do orgazmu i prawo wziąć sobie ten orgazm od ukochanego podczas upojnej nocy. Rola kościoła to nauczać, by … ludzie wybierali jednego partnera czy partnerkę na całe życie i z nimi tworzyli szczęśliwy związek przez całe życie. Księża często zapominają o tej roli!
„Panie B, z Tobą się zawsze jakoś dogadam, w biedzie pomożesz, w smutku ukoisz, lecz ten naziemny Twój personel, o z personelem to już gorzej. Swój święty nos pcha mi pod kołdrę, poucza, w duszy grzebać chce. Może dlatego tak nie lubię twych urzędników Panie B?” Słowa , które bardzo mi się wryły w pamięć i bardzo prawdziwe. Ja je cenię. Na Olgę Lipińską, gdy w latach dziewięćdziesiątych puściła tę piosenkę, posypały się gromy. Ksiądz napisał, że wstydzi się, że się tak samo nazywa. Kto miał rację? Materiał do przemyślenia! A miłość trwa i wydaje owoce… Najpiękniejsze!!!
Jestem prawnikiem, psychologiem i dziennikarzem, w kolejności, w której napisałam. W dziennikarstwie piszę co mi w duszy gra, ale uważam by było to sensowne, miało treść i spełniało społeczną rolę.