Sytuacja pandemiczna nie napawa nas optymizmem. Ministerstwo ogłosiło, że zbliża się trzecia fala koronawirusa. Wszystko wskazuje, że to będą drugie wakacje, które przesiedzimy na d… w domu. A w tym roku może być gorzej, bo zeszłego lata pandemia się zatrzymała na 300 zachorowaniach, zniesiono obostrzenia, można było jeździć na wczasy w kraju, a odważni mogli jeździć na wycieczki zbiorowe. W tym roku będzie gorzej, liczba zachorowań nie spadnie poniżej 10 tys., prawdopodobnie będzie zakaz wycieczek zbiorowych, a w wyjazdach indywidualnych ograniczona liczba ludzi w hotelach i pensjonatach. Moja koleżanka powiedziała, że … obecna sytuacja pozwala nam już tylko się śmiać. Wesoły człowiek przynajmniej jest zdrowy psychicznie. Zażartowała, że w czerwcu będzie piąta fala koronawirusa i nowa mutacja z Azji. To się tak szybko nie skończy, bo rządzącym nazbyt się podoba trzymanie ludzi na smyczy. Wystarczył wirus i nie trzeba wojny, by spacyfikować społeczeństwa na całym świecie. Tyle teoria spiskowa, ale myśląc realnie trzeba się zastanowić, że to co się dzieje nie jest normalne. Pandemia jest, wirus jest groźny i śmiertelny, ale ktoś robi na nim interesy, a firmy farmaceutyczne zaczynają się już kłócić o pieniądze. Im więcej na rynku pojawia się szczepionek na COVID-19, tym konkurencja kwitnie, firmy wzajemnie próbują zdystansować produkt konkurencji. I bądź tu człowieku mądry! Nie dajmy się zwariować!
Całe szczęście, że otworzyli kina. To chyba będzie tego lata jedyny sposób odreagowania stresu, uwolnienia się od pandemicznej rzeczywistości. Ludzie, chodźcie do kina!
Ja byłam na amerykańskiej komedii romantycznej „Palm Springs”. Bohater filmu Nyles budzi się rano w domu w małym, wczasowym miasteczku Palms Springs. Przyjechał tu na wesele krewnej. Na weselu poznaje siostrę panny młodej ekstrawagancką Sarah. Zaczyna między nimi iskrzyć. Idą razem w góry i chcą się kochać, ale pojawia się nieznajomy, który chce go zabić. Nyles ranny ucieka do jaskini, Sarah za nim, choć Nyles krzyczy, by to nie wchodziła. Oboje się budzą w tym samy dniu w dniu wesela. I tak jest cały czas. Zasypiają i budzą się w tym samym dniu i przeżywają te same sytuacje. Nyles tłumaczy Sarah, że w jaskini dostali się w pętlę czasu i cały czas przeżywają ten dzień od nowa. Sarah się pyta, kto go chciał zabić. Nyles odpowiada, że to Roy, na weselu się razem upili i obiecał mu wieczne życie. Teraz Roy chce go zabić, bo się nie godzi na to, że codziennie przeżywa ten sam dzień od nowa. Między Nyles i Sarah rodzi się uczucie. Są razem i wspólna podróż kończy się ich śmiercią, a następnie budzą się w tym samym dniu rano. Nylesowi ta sytuacja się podoba, chce być szczęśliwy z Sarah przez wieczność. Sarah jednak chce się wyrwać z pętli czasu. Obmyśliła sposób. Chce pójść do jaskini i się wysadzić. Nyles ją kocha i się zgadza. Sarah nie wie, kiedy się obudzą, czy za dwadzieścia lat czy nigdy, ale chce się wyrwać z pętli czasu. Czule objęci w jaskini i Sarah odpala materiał wybuchowy. Ostatnia scena pokazuje ich jak na początku leżą na pontonach w basenie. Pojawiają się nowi ludzie i pytają: Co robicie w naszym basenie? Nyles mówi z radością: Mieli zapewne wrócić w następnym dniu. Ostania scena filmu pokazuje pejzaż Palm Springs i w oddali… chodzące dinozaury. Potem są napisy końcowe i jeszcze wstawka jak Nyles rozmawia na przyjęciu z Royem. Czy życie im się powtórzy?
Film „Palm Springs” jest komedią romantyczną. Nie jest przeznaczony dla nazbyt wyrafinowanego widza, nie jest też bardzo ambitny. Jest jednak dobrze zrobiony, ma wciągającą akcję i dobrze go się ogląda. Ktoś kto pójdzie na niego do kina, niech nie oczekuje bogatych doznań intelektualnych, to nie ten typ kina. Jednak to dobre, proste kino, które jest wspaniałe dla ludzi, którzy potrzebują odmóżdżenia po ciężkiej pracy umysłowej, po wyczerpującym stresie w pracy. To kino bowiem nas uspokaja, powoduje, że szybujemy wyobraźnią w inny, cudowny świat i odpoczywamy intelektualnie. Nasz mózg się resetuje, a to jest dla nas dobre. Takie proste filmy są potrzebne i tylko głupcy się śmieją z tych, co je oglądają. Film zresztą został bardzo dobrze zrobiony technicznie i wciąga. Zaczyna się sceną jak bohater pływa na pontonie w basenie. Akcja przyspiesza, pojawia się dramatyzm, a potem śmieć bohaterów i… bohaterowie otwierają oczy i pojawia się znowu scena w basenie i dzień zaczyna się od nowa. Choć w filmie pojawia się cały czas ta sama scena, film nas nie nudzi. W każdej sekwencji odkrywamy coś nowego z życia bohaterów i … choć akcja się dzieje w ten sam dzień, wkrótce się orientujemy, że czas szybko upływa. Film zawiera także poetyckie sceny. Piękna jest scena, kiedy bohaterowie leżą w górach, a w oddali za nimi chodzą dinozaury . I to zakończenie: scena w basenie i w oddali chodzące dinozaury. Film nie daje jasnego zakończenia, każe się widzowi zastanawiać, czy … pętla czasu, w którą się dostali bohaterowi jest wiecznością. Film to takie romantyczne bajduły, ale piękne bajduły i polecam go wszystkim i tym prostym widzom i tym, którzy o sobie mówią: intelektualiści. Niech zresetują mózg po ciężkiej pracy umysłowej, bo zdrowie psychiczne i lekkość duszy to najlepsza rzecz, jaka spotyka człowieka. Zwłaszcza teraz, kiedy nam fundują stres spowodowany pandemią i już drugi rok trzymają nas zamkniętych w domu. I nie wiadomo, kiedy to się skończy…
Film oparty jest na jednej z teorii z teorii względności, tzw. teorii pętli czasu. Teoria ta ma dużo zwolenników i obrosła legendą.
Czas wg. definicji encyklopedycznej to skalarna / w klasycznym ujęciu / wielkość fizyczna określająca kolejność zdarzeń oraz odstępy między zdarzeniami zachodzącymi w tym samym miejscu. Czas może być rozumiany jako: chwila, punkt na osi czasu; odcinek czasu; trwanie; zbiór wszystkich punktów i okresów czasowych; czwarta współrzędna czasoprzestrzeni w teorii względności.
Zamknięta krzywa czasopodobna, zwana też popularnie pętlą czasu to linia świata w rozmaitości pseudoriemannowskiej, cząstki materialnej w czasoprzestrzeni, która jest „zamknięta” powracając do punktu startowego. Pierwotne pojęcie zostało zaproponowane przez Kurta Godla w 1949r.
Teoria pętli czasu w popularnym rozumieniu polega na tym, że nasze życie po przejściu pewnego etapu wraca do punktu początkowego. Niektórzy uważają, że w tej teorii jesteśmy własnym praojcem i zarazem prawnuczkiem. Teoria ta jest pseudonaukowa i raczej trudno ją brać na poważnie, choć jest bardzo obiecująca jeśli chodzi o nasze odczucia romantyczne i nasz idealizm. Jest ona szeroko wykorzystywana w sztuce, literaturze i poezji. A miłość to poezja, więc jak kochamy, czy nie pięknie wierzyć, że znajdujemy się razem z ukochanym w pętli czasu i że kochamy się przez wieczność?
Czas to pojęcie względne. Czas stworzyli ludzie. Ja często nie mogę pojąć, jak mogę robić tyle rzeczy, a zegar wskazuje, że upłynęło tylko dziesięć minut. A ja zdążyłam być w pracy w prokuraturze, podczas pracy jako psychoterapeuta, w radiu, a też w domu z mężem i zajmować się dziećmi. A nawet być za granicą i pracować w Nowym Jorku. To ciężko zrozumieć i zdarza mi się myśleć, że mam właściwości teleportacji i znajduję się w tym czasie w różnych miejscach. To oczywiście złudzenie. Ja po prostu zapominam, co robiłam jakiś czas temu i dla mnie czas się toczy realnie. Tik tak… tik tak… jak widzę na wskazówkach zegara. Ale życie mam ciekawe i bujne i … miłość też.
Jak człowiek kocha to dla niego czas się zatrzymuje. Chciałby by chwila miłości zawsze była ta sama. Bo przykro mieć świadomość upływającego czasu. Przykro jest myśleć, że kiedyś nas nie będzie, że skończy się miłość, że się rozstaniemy. Dlatego wierzący mają lepiej. Dla nich życie nie kończy się wraz ze śmiercią fizyczną. Spotka ich życie wieczne, wieczne szczęście i dla najlepszych oglądanie Boga. I to jest wieczna miłość! Ta najpiękniejsza i najbardziej pożądana. Czy w wiecznej miłości odnajdziemy też naszego ukochanego?
Dlatego nie śmiejmy się z tych, co wierzą w teorię pętli czasu! Dla szczęśliwych każdy dzień zaczyna się od nowa. To pięknie przeżywać razem te same radości i smutki. To właśnie jest przejaw szczęścia. Miłość jest warta tego, by być szczęśliwym przez wieczność. Miłość z moim najdroższym… Pamiętajmy ulotne chwile i nie patrzmy na zegar! Szczęśliwi nie mają zegara…
Jestem prawnikiem, psychologiem i dziennikarzem, w kolejności, w której napisałam. W dziennikarstwie piszę co mi w duszy gra, ale uważam by było to sensowne, miało treść i spełniało społeczną rolę.