Jedna z ostatnich scen w „Qvo Vadis” Henryka Sienkiewicza to jak na umierających podczas uczty Petroniusza i Eunice czule objętych kapały z sufitu róże, a zebrani goście pomyśleli: „Że o to wraz z nimi umiera to jeszcze co pozostało ich światu, jego poezja i piękność.” I to jest sedno pogańskiego starożytnego świata! Dziś tzw. wojujący ateiści zwykli udowadniać, że chrześcijaństwo przyniosło ze sobą nienawiść do radości życia, kult śmierci i smutek. Tymczasem barbarzyński świat to była radość życia i piękno. Tymczasem z nauki historii wiemy, że barbarzyński świat to były wojny, mordy, krwawe ofiary z ludzi i rozpusta. Czy chcielibyśmy, aby to trwało? Czy antidotum na ohydę barbarzyńskiego świata jest chrześcijaństwo.
O tych problemach opowiada piękny i widowiskowy hollywoodzki film Ridleya Scotta pt. ” Gladiator II”.
Film „Gladiator II” zaczyna się napisami, że w Rzymie rządziło dwóch cesarzy Karakalla i jego brat Geta. Rzym chylił się ku upadkowi, panowała rozpusta, mordy i walka o władzę, potem zaczyna się właściwa akcja. W Kraju Partów młody Lucius wraz z żoną Hanną pędzą beztroskie i szczęśliwe życie. Do wybrzeży przypływają wojska rzymskie, Lucius wraz z Hanną szykują się do wojny. Trwa walka. Wojska Partów bronią się dzielnie. Łucznik rzymski zabija Hannę. Lucius skacze za nią do morza, by ją ratować. Leży na dnie i widzi, jak Hannę zabiera na drugi brzeg Charon. Na pożegnanie Hanna mówi: Będę czekała!. Lucius wypływa i dostaje się w ręce Rzymian. Piętnują go znakiem niewolnika. Płyną do rzymu. W Rzymie generał rzymski odbywa triumf, a niewolnicy dostają się na arenę, gdzie mają zginąć w walce z małpami. Lucius. Jego dowódca nie chce walczyć, klęka się modli, małpy go rozszarpują. Wściekły Lucius rzuca się na małpy i zwycięża je. Staje przed obliczem cesarza Karakalli i odbiera od niego gratulacje. Zostaje gladiatorem i stacza zwycięskie walki na arenie Koloseum. Generał rzymski, który go schwytał okazuje się mężem Lucilli, córki Marka Aureliusza i matki Luciusa, a Lucius okazuje się zaginionym synem Lucilli i słynnego gladiatora Maximusa, który zginał z rąk cesarza Kommodusa, a matka wysłała małego Luciusa z Rzymu. Generał i Lucilla knują spisek obalenia Karakalli i osadzenia syna Lucilli na tronie, ale spisek zostaje wykryty. Do władzy dochodzi ambitny szef gladiatorów i doradza Karakalli, by los męża Lucilli rozstrzygnęli bogowie na arenie. Lucius walczy z mężem swojej matki, kiedy ten zostaje pokonany, cesarz daje znak: dobić. Lucius klęka przed ojczymem, ale ten mówi: dobij. Śmierć bohaterskiego generała rozwściecza lud. W Rzymie wybuchają zamieszki. Szef gladiatorów namawia Karakallę do zabicia swojego brata Gety. Jedyny teraz cesarz Karakalla mianuje szefa gladiatorów konsulem. Lucius godzi się z matką i postanawia pomścić ojca i ojczyma. Matka mu mówi: Honor i chwała. Wysyła pierścień do stacjonujących za Rzymem legionów z pierścieniem Marka Aureliusza. Scena w Koloseum. Karakalla na widowni. Lucius buntuje gladiatorów i wszczynają bunt na arenie. Legiony zbliżają się do Rzymu. Nowy Konsul zabija Karakallę, a kiedy szala zwycięstwa przechyla się na stronę gladiatorów, zabija z łuku Lucillę. Widzi to Lucius i chce pomścić matkę. Pędzi za uciekającym konsulem. U bram Rzymu spotykają legiony. Dochodzi do walki Luciusa z konsulem i ten ginie z ręki Luciusa. Lucius przemawia do legionów: Chcecie Rzymu, gdzie nie będzie głodu, gdzie ludzie będą szczęśliwi? Żołnierze krzyczą tak i wiwatują na cześć nowego cesarza. Ostatnia scena: Lucius na arenie w Koloseum. Klęka i bierze do ręki garść ziemi. Wznosi oczy do nieba i mówi: Panie, daj chwałę Rzymowi! Koniec.
O książkach mówi się książki i czytała, książki to takie , z których wynosi się coś więcej niż opasły tom będący bestsellerem z biblioteki. Czytadła to między innymi Harlequiny czy romanse historyczne, tzn, takie, których czytanie uspokaja po męczącym dniu i doskonale odmóżdża. I takie książki są potrzebne. Film „Gladiator II” to takie czytadło tylko z gatunku sztuki filmowej. Ten film to doskonały wypoczynek psychiczny i fizyczny po ciężkim dniu. To film mający pretensje do historycznego, ale nie historyczny. Akcja osadzona jest w starożytnym Rzymie czasów Karakalli, ale tylko lużno oparty jest na faktach historycznych i śmiechu jest wart ten, kto w tym filmie dopatrzy się historii. To film przygodowy, na wskroś hollywoodzki, To film w stylu gwiezdnych Wojen i Władcy pierścieni i tak go należy traktować. Ma wszystko, co jest wymagane od dobrego filmu hollywoodzkiego: wartką pełną zwrotów akcję, fascynujące i robione z rozmachem sceny batalistyczne, piękne kostiumy. To film, który bawi, wciąga i daje doskonałe wytchnienie po ciężkim dniu pracy. Jednak nie akcja osadzona w realiach historii Rzymu czasów Karakalli jest tu najważniejsza. przez taką akcję autorzy filmu usiłowali pokazać szerszy problem, a mianowicie zetknięcie upadającego, starożytnego świata pełnego rozpusty, mordów z wschodzącym światem chrześcijańskim. W filmie jest dużo nawiązania do chrześcijaństwa. Umierający wódz Partów w niewoli się modli. Podczas walki na arenie bohater klęka przed pokonanym wrogiem. Podczas walki na arenie z małpami jeden z niewolników klęka i się modli idzie na rzeż jak baranek, co daje nam do myślenia, że to chrześcijanin. Piękna jest ostatnia symboliczna scena, kiedy nowy cesarz na arenie klęka, bierze garść ziemi i wznosi oczy ku niebu i mówi: Błogosław Rzymowi , Panie! To nie są czasy Konstantyna i wprowadzenia oficjalnie chrześcijaństwa w Rzymie, ale widzimy w tym filmie, że religia miłości zwycięża w Rzymie. I najważniejsze przesłanie filmu to to, że ukazuje zepsucie i ohydę barbarzyńskiego świata w zderzeniu z religią chwały i miłości, z chrześcijaństwem. W filmie nigdzie się wyrażnie nie mówi o chrześcijaństwie. Nie wiadomo czemu. Być może autorzy przez symbole chcieli zmusić widzów do myślenia? Wyszło? Film polecam każdemu jako dobrą rozrywkę i dobre kino zrobione z rozmachem i z użyciem wspaniałych efektów specjalnych. Kto chce, znajdzie dobrą zabawę! A kto chce, niech się doszukuje głębszego dna i… myśli! Gorąco polecam!!!
Bóg Honor Ojczyzna – dewiza Wojska polskiego od II Wojny Światowej. Wprowadzona dekretem Prezydenta Rzeczpospolitej na Wychodżtwie w 1943. W II Rzeczpospolitej na sztandarach Wojska Polskiego był napis Honor i Ojczyzna, na wcześniejszych też. Nie jest zresztą ważne co dokładnie było na sztandarach, ważne, że hasła Honor i Ojczyzna oraz Bóg Honor i ojczyzna to piękne hasła, które narodowi powinny zawsze towarzyszyć. Czy tak jest?
Obecnie wielkimi krokami zbliża się kampania prezydencka. Obie partie i rządząca koalicja Tuska i opozycyjne Prawo i Sprawiedliwość Kaczyńskiego walczą o wszystko, o być albo nie być w polityce. Gdyby prezydentem został kandydat PiSu, wiadomo, że stanie rządowi Tuska okoniem i żadnej strategicznej reformy nie podpisze. Rząd Tuska nie zrealizuje żadnej reformy. To po co mu rządy? Gdy wygra kandydat Koalicji rządowej, PiS definitywnie straci władzę. Czeka jego polityków rozliczenie, procesy, a być może więzienie. PiS nie ma już nic do stracenia, a do zyskania … wszystko. W tej kampanii w obu stronach gra idzie o wszystko, o być albo nie być. Przygotujmy się na ostrą kampanię, z kopaniem po kostkach włącznie!
W tej kampanii zwłaszcza nazywający się partią katolicko-populistyczną PiS ostro szermuje hasłami Bóg Honor Ojczyzna. Przygotujmy się więc, że będą lecieć wyzywania od byłych esbeków, zdrajców i targowicy, bo… polski Naród jest na to czuły. Prawacka część użytkowników grup dyskusyjnych na Facebooku czy platformie X zarzuca zwolennikom koalicji rządzącej, że to lewacy, którzy nie rozumieją co to honor i patriotyzm. Lewacka z kolei część śmieje się z patriotyzmu i hasła Bóg Honor Ojczyzna. Czy należy się z tych haseł śmiać? A może prawacy mają rację? Lewacy to nihiliści bez honoru?
Każdy człowiek ma swój honor, Tylko różnie się on objawia i różnie go się rozumie. Ja rozumiem honor jako robienie czegoś, czego nie będę się wstydzić. Czy tak postępuję? tak mi się wydaje! Tymczasem najbliższa kampania prezydencka to będzie sprawdzian. Czy Polacy mają honor? Czy wygra Honor? Niezależnie od tego jaki będzie wynik, honor to dogmat niewzruszalny. A Bóg… się śmieje…
Jestem prawnikiem, psychologiem i dziennikarzem, w kolejności, w której napisałam. W dziennikarstwie piszę co mi w duszy gra, ale uważam by było to sensowne, miało treść i spełniało społeczną rolę.